To wielki powrót Marzec do poważnej roli w klubie, z którym bliżej lub dalej jest związana od blisko 30 lat. Już w 1993 roku przyczyniła się do awansu Montexu Lublin do najwyższej klasy rozgrywkowej.
W latach 1995-2003 sięgnęła po 9 tytułów mistrzowskich z rzędu, a w 2001 r. sięgnęła z lubelskim zespołem po Puchar EHF. W 2003 roku przeniosła się do Buducnosti Podgorica, z którym sięgnęła po dwa wicemistrzostwa Serbii i Czarnogóry. Po powrocie do Lublina sięgnęła po kolejne cztery mistrzostwa kraju, a karierę zawodniczą zakończyła po sezonie 2010/2011.
Marzec szybko odnalazła się w roli trenerki i w latach 2014-2016 była asystentką Sabiny Włodek, która wówczas prowadziła lubelską „siódemkę”. Przez wiele lat była również w sztabach szkoleniowych reprezentacji Polski w różnych kategoriach wiekowych. Obecnie jest asystentką selekcjonera kadry narodowej, Arne Senstada.
– Bardzo cieszę się z mojej nowej funkcji. To dla mnie nowe wyzwanie, ale i fantastyczna okazja do pracy z Kimem Rasmussenem. To trener, który doskonale zna się na tym, co robi. Jestem zadowolona z tego, że będziemy współpracować. Z Kimem znamy się od kilku lat, więc nie miałam żadnych obiekcji, jeśli chodzi o jego osobę. Wiem jednak, że może nie być mi łatwo szybko przestawić się na ponowną pracę z zespołem każdego dnia, ale tak jak mówię, traktuję to w roli wyzwania i nie mogę się tego doczekać. To na pewno też szansa na trenerski rozwój, bo każdego dnia będę mogła pracować z bardzo doświadczonym trenerem, który odnosił duże sukcesy. Możliwość bycia asystentką takiego trenera to nie lada gratka. Kim wymaga dużo od innych, ale przede wszystkim od siebie. To będzie więc wymagająca współpraca, ale myślę, że to akurat dobrze. Nie obawiam się tego – mówi Monika Marzec.
Jedna z legend lubelskiej piłki ręcznej chce dalej łączyć nową funkcję z pracą w reprezentacji Polski. – Nie chciałabym rezygnować z reprezentacji i zrobię wszystko, by to pogodzić. Udawało się to niejednemu trenerowi, dlatego uważam, że uda się i mi. Tym bardziej że w obu przypadkach nie jestem główną trenerką, a asystentką, więc tych obowiązków mam siłą rzeczy nieco mniej – dodaje Marzec.