Zwycięstwo w lidze, remis w lidze i zwycięstwo w Pucharze Polski. Motor w tym sezonie takiej serii jeszcze nie miał. Czy to sygnał, że przynajmniej pod względem wyników dla piłkarzy i kibiców z Lublina idą lepsze czasy? Przekonamy się w niedzielę. O godz. 13 na Arenie pojawi się Znicz Pruszków z Maciejem Firlejem i Pawłem Moskwikiem w składzie.
W lecie działacze żółto-biało-niebieskich pożegnali się z wieloma zawodnikami. Niespodziewanie w tym gronie byli także obaj napastnicy: Michał Fidziukiewicz i Maciej Firlej, którzy licząc wszystkie rozgrywki w sumie zdobyli aż 31 goli. Kto oglądał ostatnie mecze Motoru w poprzednim sezonie miał nadzieję na przedłużenie umowy z tym drugim, bo w meczach barażowych to właśnie Firlej był podstawowym atakującym.
O ile o odejściu „Fidzia” mówiło się od dawna, to wydawało się, że Firlej jednak zostanie. Tym bardziej, że brał nawet udział w sparingach. Niestety, w niejasnych okolicznościach jednak zamienił Lublin na Pruszków. Znalezienie nowych pracodawców dobrze wpłynęło na obu napastników. Fidziukiewicz w Polonii Warszawa zdobył już cztery bramki, a Firlej nawet sześć. Tymczasem Motor w sumie ma na koncie zaledwie siedem goli, a to jest obecnie najgorszy wynik w eWinner II lidze.
Trener Szpyrka przed meczem nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy widział drugiego ze snajperów w swojej drużynie i dlaczego tak naprawdę Firlej nie gra w Motorze.
– To ciężki temat. Fakt jest taki, że Maćka z nami nie ma, a my skupiamy się na naszych zawodnikach. Mamy Michała Żebrakowskiego i „Iziego”. Oczywiście, nie strzelają tylu bramek, co Maciek, ale wiadomo, że jak piłkarz przychodzi do innego klubu to niekoniecznie musi nadal zdobywać dużo goli. Ważna jest specyfika, środowisko, podejście do drużyny. To wszystko wpływa na to, jak zawodnicy dostosują się do zespołu. Mamy swoich napastników i skupiamy się na tym, żeby wykorzystywali swoje sytuacje, bo mamy ich sporo i teraz trzeba je zacząć zamieniać na bramki – mówi szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich.
Jego podopieczni w środę ograli w ramach rundy wstępnej Pucharu Polski trzecioligową Polonię Środa Wielkopolska 2:0. Na boisku pojawiło się wielu zmienników. – Plan został zrealizowany, pojechaliśmy po to, żeby wygrać i dostać się do kolejnej rundy. Cieszymy się, że zawodnicy, którzy dostali szansę pokazali się z dobrej strony. Chcieliśmy trochę odciążyć podstawowych piłkarzy, którzy już w niedzielę zagrają w lidze – przyznaje trener Szpyrka.
Wiadomo, że przeciwko Zniczowi nie wystąpi Ezana Kahsay, który pauzuje za kartki. Żebrakowski z powodu kontuzji nie dokończył meczu ze Śląskiem II Wrocław. I jeżeli jego także zabraknie w składzie, to w ataku trzeba będzie trochę pokombinować. – Mamy kilka rozwiązań, ale nie chcę mówić, kto może wystąpić z przodu. Graliśmy ze Zniczem w okresie przygotowawczym, ale to będzie zupełnie inny mecz. Chcemy przede wszystkim zagrać na zero z tylu, strzelić bramkę i wygrać. Przeciwnik ma w składzie byłych zawodników naszego zespołu, którzy na pewno podejdą do meczu z większym zaangażowaniem. Wiemy, w jaki sposób chcemy grać i chcemy udowodnić na boisku, że jesteśmy wartościowym zespołem – dodaje szkoleniowiec ekipy z Lublina.
Niewykluczone, że szansę w lidze znowu dostanie Michał Furman. Paweł Budzyński ostatnio „zawalił” bramkę we Wrocławiu i opiekun Motoru zastanawia się nad zmianą bramkarza. – Nie chcemy „kasować” zawodnika, ale ten błąd pozbawił nas punktów. Michał Furman zasługuje na szansę i możliwe, że wystąpi w najbliższym meczu – przyznaje trener Szpyrka.
Trzeba dodać, że Znicz na razie jest przede wszystkim drużyną swojego boiska. W Pruszkowie podopieczni Mariusza Misiury zdobyli komplet 12 punktów. Z wyjazdów przywieźli… jeden na 12 możliwych.