Kibice w Lublinie już od dawna odliczali dni do meczu z Ruchem Chorzów. I wreszcie się doczekali. W niedzielę o godz. 20 na Arenie zamelduje się 14-krotny mistrz Polski. A na trybunach można się spodziewać sporej widowni, może nawet 8-9 tysięcy,
Rekord frekwencji na lubelskim obiekcie wynosi 8919 osób. Tylu kibiców obejrzało barażowe spotkanie z Olimpią Elbląg o awans do II ligi. To było jednak ponad pięć lat temu.
Wygląda na to, że w niedzielny wieczór ten wynik może zostać poprawiony. Wczoraj rano Motor poinformował, że zawody obejrzy około 5300 fanów. Po południu to już było niemal 6 tysięcy. Dlatego jedno jest pewne, warto będzie wybrać się na mecz dla samej atmosfery na trybunach.
A co będzie się działo na boisku? Też nie powinno być źle. Ruch ma w składzie kilka znanych nazwisk z Łukaszem Janoszką i Tomaszem Foszmańczykiem na czele. Jest też dwóch byłych zawodników Motoru: Przemysław Szkatuła i Konrad Kasolik.
Ten pierwszy liczy na ciekawy mecz. – Zawsze jak się wraca na stadion, na którym się grało, to jest to w pewien sposób wyjątkowe. Ja traktuję to jednak, jak każde inne spotkanie. Trochę tych klubów pozwiedzałem, ale na pewno miło będzie znowu zagrać w Lublinie i to przy tak licznej publiczności. Za moich czasów zdarzało się po kilka tysięcy widzów, ale z tego co słyszę teraz ma być znacznie więcej. I bardzo dobrze. Widać, że kibice Motoru i Ruchu żyją tym wszystkim. Chwała im za to, bo gramy dla nich – mówi nam Szkatuła.
Jak „Niebiescy” oceniają swój pierwszy mecz, który zremisowali z Pogonią Siedlce 1:1? – Każdy był przekonany, że dowieziemy 1:0 do końca. Straciliśmy jednak głupią bramkę i trzeba było się zadowolić remisem. Nie ma co ukrywać, że liczyliśmy na trzy punkty. Budujemy jednak drużynę i dopiero po pierwszej rundzie będzie można powiedzieć, na co stać poszczególne kluby. To samo dotyczy zespołu z Lublina. Wiemy, że Motor zrobił ciekawe transfery, a pewnie jeżeli chodzi o budżet, to między nami, a rywalami jest przepaść. Piłka potrafi być jednak okrutna i czasami brakuje jednego, czy dwóch punktów do awansu, jak to było za moich czasów w Motorze. Nastawiamy się na ciężką przeprawę, ale i ciekawe spotkanie – dodaje zawodnik Ruchu.
W obozie żółto-biało-niebieskich humory dopisują. I trudno się dziwić. Po sześciu latach w końcu udało się wygrać na inaugurację i to w dobrym stylu, 4:1 na stadionie w Pruszkowie. Na dodatek do gry palą się: Tomasz Swędrowski i Adam Ryczkowski. Pierwszy przesiedział mecz ze Zniczem na ławce, a drugi zameldował się na murawie na ostatnie minuty. Obaj powinni w niedzielę zagrać dłużej. Ciągle będzie jednak brakowało: Arkadiusza Najemskiego i Tomasza Kołbona.
– Cieszy, że jest takie duże zainteresowanie meczem z Ruchem. Przyjeżdża do nas klub z wielkimi tradycjami i nie możemy się doczekać tego widowiska. Mam nadzieję, że mecz będzie się podobał wszystkim kibicom. Zespół z Chorzowa bardzo płynnie przeszedł z trzeciej do drugiej ligi. Widać, że mają dobrą fazę przejściową z obrony do ataku i że są dobrze ustawieni w defensywie. Spodziewam się trudnego meczu – mówi Marek Saganowski.
A czy młodzi zawodnicy gospodarzy będą gotowi na grę przy pełnych trybunach? – Ja uważam, że na takie mecze powinno się czekać. Ostatnio długo graliśmy bez kibiców, a to bardziej przypomina gry szkoleniowe. Kiedy jest presja z trybun, presja od fanów przeciwnika, to naprawdę zupełnie inna sprawa. Nic tylko trzeba wyjść i grać w takich warunkach. Niemal wszyscy zawodnicy są już dostępni, a jeżeli zdecyduję się na jakieś zmiany, to będą one tylko kosmetyczne – dodaje „Sagan”.