Trzy mecze – dwie porażki i jeden remis to bilans reprezentacji Polski na Euro 2020. Biało-Czerwoni w środowy wieczór walczyli do samego końca o zwycięstwo nad Szwecją, ale przegrali 2:3 i są jedną z sześciu ośmiu ekip, które zakończyły swój udział w mistrzostwach już na fazie grupowej
Biało-Czerwoni stracili bramkę tuż po pierwszym gwizdu sędziego, a jej autorem był Emil Forsberg. Ten sam zawodnik w drugiej połowie podwyższył na 2:0. Polaków stać było jednak na powrót do walki o zwycięstwo za sprawą dwóch bramek Roberta Lewandowskiego. Jednak ostatnie słowo należało do rywali, a konkretnie Viktora Claessona, który zapewnił swojej drużynie wygraną.
– Udało nam się wypracować sporo okazji. Przeciwko Szwecji stworzyliśmy tyle sytuacji, co nie udało się wcześniej żadnej drużynie. Zabrakło nam jednak szczęścia. Trzeba też przyznać, że bardzo dobrze zagrał bramkarz rywali. Przy wyższej jakości naszych dośrodkowań moglibyśmy kreować jeszcze więcej sytuacji i nie dopuszczać przeciwnika pod naszą bramką, nie dając im w ten sposób możliwości strzelenia goli – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Paulo Sousa, selekcjoner Polaków. – Trudno być w dobrym humorze po takim meczu. Na pewno nie można nam odmówić woli walki, zdeterminowania. Zabrakło nam umiejętności, ale chwała chłopakom, że próbowali. Walczyliśmy, ale to nie wystarczyło. Myślę, że pierwsza połowa, ta szybko stracona bramka nas trochę wybiła z rytmu, zabrała pewność siebie, ale jeśli z 0-2 wychodzisz na 2-2, to próbujesz dalej. Mieliśmy trochę czasu, żeby spróbować strzelić trzecią bramkę, bo w drugiej połowie zaczęliśmy inaczej grać, lepiej w środku pola. Patrząc przez pryzmat całego turnieju, przeciwnicy stwarzali pół sytuacji i strzelali bramkę. To nie wina defensywy tylko całej drużyny i musimy się zastanowić, skąd to się brało – dodał Robert Lewandowski, kapitan naszej kadry.
Snajper Bayernu Monachium odniósł się też do sytuacji z pierwszej połowy kiedy dwukrotnie uderzał główką, a piłka za każdym razem trafiała w poprzeczkę. – Pierwszą poprzeczkę uderzyłem trochę bokiem, przy dobitce źle poszedłem bo nie widziałem dobrze piłki. Przy pierwszej bramce dostałem super piłkę. Wiedziałem, że jestem sam, obrońcy się nie zorientowali, jak wygląda sytuacja i uderzyłem tak, jak planowałem od początku. Szkoda, że te dwie bramki nic nie dają. Odpadnięcie z turnieju dla reprezentacji Polski zawsze jest porażką, ciężko się z tym pogodzić. Po turnieju łatwo mówić, ale mimo trudnych momentów, w których się teraz znajdujemy, wierzę w chłopaków i widzę jakieś światełko w tunelu – zakończył Lewandowski.
W podobnym tonie swoją wypowiedź na konferencji prasowej zakończył Sousa. – Staliśmy się jednością. Niestety wielu ważnych zawodników wyłączyły z gry kontuzje, przez co nie mogliśmy w pełni wykorzystać naszego potencjału. Wierzę, że gdy wszyscy będą zdrowi to pokażemy większą jakość, a nawet jestem tego pewien – zapewnił Portugalczyk.
Sousa ma ważny kontrakt z Polską federacją do końca obecnego roku. Jesienią naszą reprezentację czekają kolejne mecze o stawkę – Biało-Czerwoni walczą o przepustki na Mundial w Katarze, który odbędzie się w 2022 roku. Jeśli uda im się wywalczyć awans to kontrakt z portugalskim selekcjonerem ma zostać automatycznie przedłużony.