W czwartek podopieczni Tane Spaseva zmierzą się Enea Astoria Bydgoszcz, a w niedzielę zagrają z Treflem Sopot. Oba spotkania rozpoczną się o godz. 19.30
To bardzo smutna końcówka sezonu w wykonaniu „czerwono-czarnych”. Lublinianie już dawno temu stracili szanse na awans do fazy play-off, więc ostatnie mecze tego sezonu mają dla nich charakter wybitnie towarzyski. Niestety, nawet w nich podopieczni Tane Spaseva nie potrafią wykrzesać z siebie należytych pokładów ambicji. Rażącym przykładem tego był poniedziałkowy mecz z GTK Gliwice. Rywale przystępowali do tego spotkania jako najgorsza ekipa w Energa Basket Lidze. W hali Globus na tle bardzo słabego Startu zaprezentowali się jednak bardzo dobrze i wygrali 77:69.
Większość lubelskich zawodników zagrało w tym meczu zdecydowanie poniżej oczekiwań, dlatego można żałować, że Tane Spasev nie chciał skorzystać z zawodników, którym obecność na parkiecie mogłaby pomóc w dalszym rozwoju. Chodzi tu przede wszystkim o Michała Grzesiaka. Ten zdolny junior niedawno sięgnął ze Startem po tytuł wicemistrza Polski U-19. W finałowym spotkaniu z Enea Basket Junior Poznań zdobył aż 19 pkt i był jednym z najlepszych zawodników na parkiecie. W poniedziałek po raz pierwszy znalazł się w kadrze Startu na mecz Energa Basket Ligi. Niestety, jako jedyny z całej dwunastki meczowej nie został desygnowany do gry. Zamiast niego po parkiecie snuł się przez blisko 11 min bezproduktywny Andre Walker, dla którego zapewne są to ostatnie chwile w Lublinie. Amerykanin okazał się kompletnie nietrafionym transferem. W koszulce Startu wystąpił w 8 spotkaniach, oddał w nich 34 rzuty z gry, a trafił tylko 7. Takie statystyki z pewnością nie uprawniają go do myślenia o przedłużeniu kontraktu na kolejny sezon.
Trzeba mieć nadzieję, że trzy ostatnie mecze tego sezonu zostaną wykorzystane przez macedońskiego szkoleniowca na ogrywanie klubowej młodzieży. Oprócz Grzesiaka, do kadry seniorskiej ekipy włączono także kapitana juniorskiej ekipy – Wiktora Kępkę. Warto pomyśleć również o tym, żeby w przyszłym sezonie dołączyć kolejnych ze srebrnych medalistów. Finałowy turniej był przecież popisem chociażby Kamila Barnusia czy Jakuba Wojciechowskiego. Żaden z nich natychmiast nie odmieni gry Startu, ale stawianie na młodych zawodników, zwłaszcza w tym momencie sezonu, może okazać się znakomitą inwestycją na przyszłość.