Ubrana jak nastolatka, z tapirem na włosach, 75-letnia Wirginia Szmyt za konsoletą czuje się jak ryba w wodzie. Miksuje, włącza kolorowe światła, puszcza dym, a seniorzy wywijają na parkiecie.
Żyję swoim życiem
Miksowania pani Wirginia uczyła się od doświadczonych didżejów, podpatrując ich w warszawskich klubach.
– Aby stać za konsoletą trzeba kochać muzykę i mieć chęci do nauki. Bo każda impreza to inni ludzie z różnymi upodobaniami. Nic nie poradzę, że stałam się jakimś polskim ewenementem. Jestem przecież tylko takim Janko Muzykantem – śmieje się.
Występowała już m.in. Wujkiem Samo Zło, PONO czy DJ Kowalsky'm. Na brak zajęć nie narzeka, bo oprócz prowadzenia dyskotek w pubie Bolek, kilka razy w tygodniu gra na imprezach w całej Polsce.
– Tak się złożyło, że moje dzieci i wnuki są już dorosłe. Nie chcę żyć ich życiem, tylko swoim. Jestem na tyle sprawna i samodzielna, że mogę pozwolić sobie na samorealizację. Mam swoje ambicje, pasje i ciekawość świata – przekonuje.
Czwartkowe ustawki
Bezczynne siedzenie w domu ją męczy. – Skończyłam studia pedagogiczne w Poznaniu i zostałam specjalistką od tzw. trudnych przypadków. Połowę życia spędziłam w zakładzie wychowawczym pracując z młodzieżą, najpierw jako pedagog, następnie kierownik, wreszcie dyrektor placówki – wylicza.
Po kilkudziesięciu latach pracy przyszedł czas na emeryturę. – Na początku było sielsko i anielsko, ale chciałam więcej od życia – wspomina. Wtedy otrzymała propozycję współpracy z seniorami w jednym z warszawskich Domów Kultury. – To był strzał w dziesiątkę. Organizowaliśmy spotkania i dyskusje z ciekawymi gośćmi. Były też wystawy, wieczorki i warsztaty poetyckie. Najpopularniejsze okazywały się ustawki czwartkowe, po których zawsze była impreza – opowiada.
Od tych czwartkowych wieczorów zaczęła się didżejska kariera pani Wirginii. – W międzyczasie założyłam z moimi seniorami kabaret "Viagra”. A obecnie, organizuję również turnusy dla emerytów. Nie wszystkich stać na drogie wypady, dlatego załatwiam im dwutygodniowe wczasy nad polskim morze za niecałe 700 złotych – precyzuje DJ Wika.
Wirginia Szmyt skutecznie odczarowuje zakurzoną starość. – W pubie Bolek spotykamy się na międzypokoleniowych dancingach. Wspólna zabawa integruje, przy skocznej muzyce tańczą i młodzi i starsi – przyznaje.
Fenomen 75-letniej didżejki sprawił, że seniorzy w Polsce przestali traktować starość jak chorobę. – Bo nawet seks po 60-tce to nie grzech – żartuje pani Wirginia.
Co ciekawe, 75-latka w młodości była wstydliwą dziewczyną. – Nie lubiłam zabaw. Dopiero w pracy rozwinęłam się towarzysko. A teraz mogę prowadzić imprezę dla kilkuset osób i to przez całą noc – podkreśla najstarsza didżejka w Polsce.