

Urodził się 29 I 1957 r. w Kowali na Kielecczyźnie. Święcenia kapłańskie przyjął 8 V 1983 r. Jest doktorem teologii. W latach 1990-2017 pracował w Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. W latach 2017-2021 był arcybiskupem metropolitą białostockim, a od 2 III 2021 r. jest metropolitą gdańskim. 14 III 2024 r. został wybrany przez 397. Zebranie Plenarne KEP Przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. (fot. KEP)
Wierzący w Chrystusa chętniej reagują na ataki i prześladowania ze strony świata, niż proponują coś pozytywnego w życiu wiary - powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Tadeusz Wojda.

– Gdyby było więcej braterskiej miłości i wspólnego zaangażowania, może nie trzeba byłoby czegokolwiek bronić – dodał.
W rozmowie z PAP abp Wojda ocenił, że konsekwencją laicyzacji społeczeństwa jest walka z przejawami chrześcijaństwa, takimi jak: ataki na duchownych, zabieranie wolności słowa osobom wierzącym, dewastacja miejsc kultu, niechęć do symboli chrześcijańskich.
– Przykrą i zastanawiającą konsekwencją tego procesu jest brak należytych reakcji osób wierzących. Odczuwa się jakiś lęk, a może wstyd przed przyznawaniem się do Jezusa na co dzień. Zauważa się brak odwagi do manifestowania wiary i uznawania religijności chrześcijańskiej jako uprawnionej w przestrzeni publicznej – powiedział przewodniczący Episkopatu.
Podkreślił, że katolicy w Polsce muszą „odważnie żyć na zewnątrz swoją wiarą”. Wyjaśnił, że nie chodzi o to, aby czynić to „na pokaz, ale ze szczerego przekonania”.
Zapytany o przyczyny galopującej sekularyzacji w Polsce, wskazał deficyt modlitwy wśród chrześcijan o wzrost wiary oraz niewystarczające jej świadectwo.
– Przypominają mi się słowa papieża Benedykta XVI z warszawskiej archikatedry, kiedy pytał nas, pasterzy Kościoła, czy jesteśmy specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem, czy bardziej zajmujemy się sprawami tego świata. Niestety z tego pomylenia celów biorą się krzywdy i cierpienia, odczuwane przez osoby niewinne, często małoletnie - powiedział abp Wojda. I jak ocenił, duchowni za małą są sobą, za mało żyją swoim powołaniem.
Z kolei świeccy, jak stwierdził, za mało świadczą, że „wiara i Ewangelia to coś normalnego”. – Potrzeba dziś jeszcze bardziej widocznego kierowanie się nauką Chrystusa w podejmowaniu decyzji odnośnie rodziny, pracy i życia społecznego – ocenił. – Obserwowane osłabienie moralne rodzin, brak wiary, rozbite związki, rozłączone małżeństwa powodują, że wiele osób nie jest w stanie przekazać innym obrazu miłującego Boga – dodał.
Wśród zewnętrznych powodów sekularyzacji wymienił sytuację demograficzną oraz zjawisko migracji. – Dostrzegamy również nieżyczliwą atmosferę niektórych mediów czy środowisk politycznych, dyskryminację w ustalaniu praw, utrudnianie nabywania wiedzy religijnej w szkołach. Podobnie narastający konsumpcjonizm i szkodliwe poczucie samowystarczalności – wyliczał przewodniczący KEP.
Pytany, dlaczego wiara w zmartwychwstanie Chrystusa nie trafia już do współczesnego człowieka w krajach rozwiniętych, abp Wojda zwrócił uwagę, że „prawda o zmartwychwstaniu zakłada umieranie dla banału i przyziemności”.
– Zmartwychwstanie zakłada przemianę, transformację w nowe. Żeby jednak chcieć nowego, trzeba uznać dotychczasowe za niewystarczalne. Nie da się tego dzisiaj dokonać w takim zakresie, jak to było do niedawna, dlatego że za dobrze czujemy się na tym świecie i skutecznie próbujemy pozbywać się wszelkich trudów i wysiłków w sprawach domagających się poświęcenia i ofiary – stwierdził hierarcha. – Reklamy, rozwój technologiczny, wszechobecna zachęta do łatwego i szybkiego zaspokajania swoich potrzeb raczej nas zatrzymuje na tym świecie, niż oferuje nowy lepszy stan po zmartwychwstaniu – dodał.
Według abp. Wojdy, „nie ma się co obrażać na obecną rzeczywistość, ale w takich okolicznościach oferować światu prawdziwe szczęście i perspektywę wiecznej nagrody”.
Hierarcha zauważył, że „obecnie wierzący w Chrystusa chętniej reagują na ataki i prześladowania ze strony świata, niż proponują i organizują coś pozytywnego w życiu wiary”. – Tymczasem wyjście z propozycją jest zawsze lepsze od reakcji na zagrożenie – podkreślił.
– Gdyby więcej było pełnego braterskiej miłości, wspólnego zaangażowania się w codzienną misję niesienia Ewangelii, może nie trzeba by było czegokolwiek bronić, ponieważ to budowałoby jakość „nowego życia w Chrystusie”. Wówczas świat mógłby uznać to za „lepszą ofertę” od tego, co sam proponuje. Ludzie zabiegani przychodziliby wówczas do Kościoła przyciągani przede wszystkim miłością Bożą. Wszystko inne już mają – zakończył hierarcha.
