Zgodnie z zapowiedzią poniedziałkowy mecz zbojkotowali najbardziej fanatyczni kibice Górnika Łęczna. Część z nich pojawiła się pod Areną Lublin. Nie zamierzali jednak dopingować zespołu. Postanowili utrudnić wejście na stadion ludziom, którzy chcieli obejrzeć mecz.
Kibice ustawili się w kolejce do kas i… kupowali bilety, płacąc za nie jednogroszówkami. W ten sposób sparaliżowali pracę w punktach sprzedaży i uniemożliwili wielu kibiców zobaczenie spotkania. W 60 min kilka razy krzyknęli spod bram stadionu, m.in.: „To my, to my, to my, Górnicy!” i „Kapelko! Co? Ty zdrajco!”.
W piknikowej atmosferze, bez regularnego dopingu i przy na wpół pustych trybunach piłkarze Górnika Łęczna mimo olbrzymiego zaangażowania, grając niemal cały mecz w dziesiątkę, przegrali 1:2 z Lechią Gdańsk
Trener Andrzej Rybarski zdecydował się na defensywne ustawienie z trzema pomocnikami, odpowiedzialnymi za destrukcję w pierwszym składzie. Obok Łukasza Tymińskiego i Szymona Drewniaka zagrał Dragomir Vukobratović, który w wyjściowej jedenastce zastąpił Piotra Grzelczaka. W ten sposób szkoleniowiec zielono-czarnych chciał zneutralizować zagrożenie, stwarzanie przez ofensywnych zawodników Lechii.
Rybarski zapowiadał jednocześnie, że jego zespół nie będzie koncentrował się wyłącznie na obronie, ale zamierza pokazać także swoje atuty. Wszelki założenia wzięły w łeb jednak już w 7 min, gdy po faulu na Milanie Gamakovie z boiska wyleciał Paweł Sasin. Szkoleniowiec Górnika zdecydował wówczas, że 0:0 to również korzystny wynik i w miejsce jedynego napastnika Przemysława Pitrego wprowadził Łukasza Bogusławskiego. Niewiele brakowało, a 34-latek zostałby bohaterem w ostatniej akcji przed zejściem z boiska. W środku pola agresywnie zaatakował Michała Chrapka, odebrał mu piłkę i dokładnym podaniem uruchomił Grzegorza Piesio, ale ten nie trafił w światło bramki, mając przed sobą jedynie Vanję Milinkovia-Savica.
W 28 min wynik przestał być korzystny i okazało się, że napastnik na boisku jednak mógłby się przydać. Po akcji Gersona prawym skrzydłem na 1:0 dla Lechii trafił Milos Krasić. Więcej goli w pierwszej połowie nie padło, choć ekipa z Trójmiasta miała do tego jeszcze kilka okazji.
W 54 min stało się coś, czego mało kto się spodziewał – Górnik doprowadził do wyrównania. Grzegorz Bonin ośmieszył Gersona na prawej stronie obrony i strzałem z ostrego kąta pokonał golkipera Lechii. Ożywiła się także publiczność, która podjęła próby dopingu, nagradzając olbrzymie zaangażowanie zielono-czarnych. Bardzo szybką uciszył ją jednak Grzegorz Kuświk, który już 120 sekund później ponownie wyprowadził gdańszczan na prowadzenie. Chwilę później na 3:1 mógł podwyższyć Flavio Paixao, ale przegrał pojedynek oko w oko z Sergiuszem Prusakiem. W 64 min okazję na drugiego gola miał Kuświk, lecz głową trafił w słupek.
Kwadrans przed końcem, nie mając już nic do stracenia, Rybarski postanowił zaryzykować. Za Łukasza Tymińskiego wprowadził na murawę Piotra Grzelczaka. Chwilę później do wyrównania mógł doprowadzić Grzegorz Bonin, ale tym razem jego uderzenie sparował Milinković-Savić. Swoje okazje mieli też Leandro i Bartosz Śpiączka. Ten ostatni trafił nawet do siatki, ale był na spalonym.
Górnik Łęczna – Lechia Gdańsk 1:2 (0:1)
Bramki: Bonin (54) – Krasić (28), Kuświk (56).
Górnik: Prusak – Sasin, Pruchnik, Szmatiuk, Leandro – Bonin, Tymiński (75 Grzelczak), Drewniak, Vukobratović, Piesio (59 Śpiączka) – Pitry (14 Bogusławski).
Lechia: Milinković-Savić – Gerson, Maloca, Wawrzyniak – Gamakov (53 M. Paixao), Chrapek – F. Paixao, Krasić (46 Kovacević), Wolski, Peszko – Kuświk (71 Stolarski).
Żółte kartki: Leandro, Prusak – Maloca, Kuświk, Wolski, Chrapek. Czerwona kartka: Paweł Sasin (Górnik) w 7 min za faul.
Sędziował: Bartosz Frankowski. Widzów: ok. 3 500.