Przed sezonem zakładaliśmy, że po pięciu kolejkach możemy mieć na koncie tylko jedno zwycięstwo. A mamy dwa, dlatego nie widzę żadnego problemu – powiedział Cezary Wicha. Podejście prezesa Startu Lublin trudno zrozumieć tym bardziej, że drużyna wygrała z dwoma beniaminkami – AZS Kutno i MOSiR Krosno – w bardzo słabym stylu.
– I co z tego? Przecież w Rosie występuje wielu zawodników z przeszłością w ekstraklasie – bagatelizuje Wicha. – Nasza gra opiera się na pięciu zawodnikach. W ciągu tygodnia rozegrali trzy mecze, w którym każdy z nich zaliczył blisko 30 minut. Mieli prawo odczuwać zmęczenie – usprawiedliwiał przegraną w Radomiu Dominik Derwisz, trener Startu.
Terminarz ligi był jednak znany od dawna, a mimo to nie zadbano o sprowadzenie dobrego rozgrywającego czy centra. Dopiero w ostatniej chwili udało się zakontraktować Kamila Michalskiego, który od razu stał się zawodnikiem pierwszej piątki. Zastanawia natomiast zasadność transferów Rafała Sobiły i Adama Pawelca. Pierwszy z nich miał grać na „jedynce”, ale okazał się typową „dwójką”.
Dla niego ten poziom to na razie za wysokie progi. Z kolei Pawelec w tym sezonie na boisku przebywał niewiele ponad 40 minut. W tym czasie zdobył zaledwie jeden punkt i zanotował dwie asysty. Taki dorobek jest dyskwalifikujący dla rozgrywającego. Prawdziwej szansy do tej pory nie dostał Mateusz Gazarkiewicz, który przyszedł do „czerwono-czarnych” ze Znicza Jarosław.
– Potrzebujemy wzmocnień, ale nie mamy pieniędzy – powiedział Wicha. Działacze Startu powinni sobie jednak sami pluć w brodę, bo zamiast trzech przeciętnych koszykarzy, mogli zatrudnić jednego, ale wartościowego zawodnika. Poziom sportowy drużyny podniósłby się, a ewentualne braki kadrowe na treningach można byłoby uzupełniać zdolną młodzieżą.
Martwi również fatalna skuteczność „czerwono-czarnych”. W tym sezonie zespół ma poważny problem ze zdobyciem 50 punktów w meczu. Niestety część zawodników nie może skupić się wyłącznie na treningach. Sergiusz Prażmo przez kilka tygodni miał głowę zaprzątnięta przygotowaniami do ślubu, Adam Myśliwiec jest mocno zaaferowany studiami, a kilku innych koszykarzy przychodzi na zajęcia po ośmiu godzinach pracy.
– Niestety, ale nie trafiłem z formą. Zdaję sobie sprawę, że mogę dawać tej drużynie znacznie więcej – przyznał Michał Aleksandrowicz, jeden z tych, którzy na początku sezonu najbardziej rozczarowują.
I nie ma się dziwić, że kibice nie chcą płacić za towar tak słabej jakości. Widać to po systematycznie spadającej frekwencji na meczach ligowych Startu. Jeżeli lublinianie nie wygrają w sobotę z Sudetami Jelenia Góra, to może okazać się, że w kolejnym spotkaniu będą grali przy opustoszałych trybunach.