Pszczółka Start ma za sobą bardzo intensywny okres. W poprzednią sobotę podopieczni Davida Dedka nieznacznie ulegli Legii Warszawa w meczu na szczycie Energa Basket Ligi. We wtorek natomiast „czerwono-czarni” wystąpili na Węgrzech w ramach rozgrywek fazy grupowej Koszykarskiej Ligi Mistrzów.
Niestety to spotkanie również zakończyło się porażką wicemistrzów Polski – Falco Vulcano Szombathely wygrało 84:75.
Lubelska ekipa po raz pierwszy w tym sezonie przegrała dwa mecze z rzędu. Nic więc dziwnego, że ta seria uruchomiła mnóstwo spekulacji dotyczących przyszłości niektórych zawodników. W przestrzeni medialnej spekuluje się, że z klubem w najbliższym czasie mogą pożegnać się Lester Medford i Armani Moore.
Obaj przychodzili do Lublina z bardzo dobrymi opiniami – w przeszłości grali w niezłych klubach i mieli w nich przyzwoite statystyki. Zaskakiwać może zwłaszcza słaba postawa Moore’a. 26-letni skrzydłowy bardzo dobrze prezentował się w okresie przygotowawczym. David Dedek wystawiał go na różnych pozycjach i na wszystkich stanowił spore zagrożenie. Rywale jednak szybko go rozpracowali i wyeliminowali jego największy atut – grę na kontakcie w strefie podkoszowej. Moore z każdym meczem coraz mniej dawał drużynie, a dwucyfrowe zdobycie punktowe należały do rzadkości. Zaufanie do niego stracił również szkoleniowiec, co widać w liczbie minut, które otrzymywał Moore. We wtorkowym meczu z Falco na boisku przebywał zaledwie przez 10 min.
Serial z odejściem Medforda trwa z kolei od dłuższego czasu. 27-letni rozgrywający przyleciał do Polski słabo przygotowany do sezonu i w jego trakcie musiał nadrabiać wcześniejsze braki. Początkowo szło mu słabo, ale w ostatnim czasie osiągnął niezłą formę. Medfordowi nie można odmówić umiejętności – jest niezłym obrońcą, ma dobry przegląd pola i lubi dzielić się piłką. Wydaje się jednak, że nie pasuje do stylu gry preferowanego przez Davida Dedka. Siłą lublinian w poprzednim sezonie była szybka gra oparta na sporej ilości kontrataków. Medford nie odnajduje się w takie grze, a niemal w każdym meczu popełnia proste błędy.
Jedną z ostatnich szans dla wspomnianej dwójki może być sobotni mecz z MKS Dąbrowa Górnicza. Rywale to obecnie najsłabszy zespół w EBL. Na wyniki zespołu Alessandro Magro ma wpływ jednak fakt, że wszystkie mecze musi rozgrywać na wyjeździe. Jest to spowodowane remontem obiektu w Dąbrowie Górniczej. W MKS szczególną uwagę należy zwrócić na Sachę Killeya-Jones. Amerykanin z brytyjskim paszportem średnio zdobywa prawie 19 pkt na mecz.
Sobotni mecz rozpocznie się o godz. 19.30. Z powodu ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa odbędzie się on bez udziału kibiców. Fani mogą obserwować rywalizację za pomocą platformy internetowej Emocje.tv