

Kilka dni temu Motor poinformował o podpisaniu kontraktu z zawodnikiem, który w normalnych okolicznościach nawet nie pomyślałby o transferze do Polski. Jean-Kevin Augustin strzelał nawet kilkanaście bramek w Bundeslidze. W swoim CV ma PSG i RB Lipsk. Teraz spróbuje się odbudować właśnie w Lublinie.

Trener żółto-biało-niebieskich Mateusz Stolarski wyjaśnił, dlaczego klub zdecydował się nagle na niespodziewany transfer. Do zakończenia sezonu pozostało już zaledwie dziewięć kolejek i nawet niepełne dwa miesiące. I tyle czasu ma Augustin, aby przekonać do siebie sztab szkoleniowy. Na razie podpisał umowę właśnie do końca bieżących rozgrywek, ale z opcją przedłużenia.
Motor kilka razy zaryzykował i wygrał, bo dał szansę kilku graczom, którzy byli na zakręcie. I do tej pory świetnie na tym wychodził.
– Jako klub musimy szukać przewag, żeby spróbować rywalizować z największymi. Podam trzy przykłady. Pierwszy to Samuel Mraz. Jego historia nie wskazywała, że on może się odbudować. A teraz? Mrazik wrócił do reprezentacji, ma 12 goli i 5 asyst. Jest w czołówce jeżeli chodzi o liczby w ofensywie. Dalej jest Sergi Samper, przed którym mnie przestrzegano bardzo mocno, że co taki zawodnik poza odcinaniem kuponów może myśleć. Trzeci zawodnik, to Kuba Łabojko, który nie grał około 11 miesięcy. Teraz z meczu na mecz rośnie, wygląda dobrze – wyjaśnia szkoleniowiec.
I dodaje, że w normalnych okolicznościach żaden z nich nie znalazłby się w Motorze. – Gdyby oni utrzymali tempo kariery, to Motor nie byłby w stanie pozyskać takiej rangi piłkarzy. U nas potrafią się jednak odbudować i dają bardzo mocne argumenty na boisku. Jean-Kevin patrząc na CV nie ma prawa trafić do Motoru, ale też ma w swoim życiu piłkarskim jakiś zakręt. Skoro w Lipsku się nie mylili, skoro trener Bielsa brał go do Leeds, to znaczy, że coś w nim jest – przekonuje trener Stolarski.
Przyznaje też, że Francuz już zdążył mu zaimponować. – Nie przyjechał „zapuszczony”. Wiemy też, że w życiu nie brakuje mu pieniędzy, więc sam przyjazd do Polski i chęć testowania się przez dwa tygodnie, to już dużo pokazuje. On nie myśli w sposób czwarta liga francuska, tylko szukał fajnego klubu do odbudowy, gdzie odzyska radość gry w piłkę. Chciał wyjechać do nieoczywistej ligi, jest świadomy, jakie błędy popełnił, bo rozmawiałem z nim indywidualnie. Nie wszystko zależy od samego zawodnika i klubu, to wiele rzeczy połączonych. Jeżeli się jednak uda, to mamy gościa, który może robić różnicę. Grał na wysokim poziomie, ale miał taki zakręt, że tylko to spowodowało, że jest w Motorze. Jak to mówię, no risk no story. Liczę, że będzie fajna historia i pójdziemy dalej. A jeżeli nie, to podamy sobie ręce i powiemy, ze nie wyszło – zapewnia opiekun ekipy z Lublina.
Czego w Motorze oczekują w najbliższych miesiącach? – Na pewno nie tego, że wejdzie do składu. Raczej tego, że będzie rósł. Tu nie chodzi o jakieś niesamowite wyczyny. Byłbym idiotą gdybym myślał, że zmieni bieg drużyny w dwa miesiące. Chodzi o to, jak będzie reagował na obciążenia, jak jego ciało będzie dochodziło do pełnej sprawności motorycznej. A do tego, jak pójdą za tym: umiejętności i powtarzalność. Jak będę widział, że rośnie i że są przesłanki, że w przyszłym sezonie może nam coś dać, to bierzemy. Tak się tworzy piłkarzy, a to jest moja rola, budowanie piłkarzy i sztabu. Chcę dać im szansę – dodaje opiekun Motoru.
