10 czerwca na słynnym Stade de France w podparyskim Saint-Denis reprezentacja Francji w meczu otwarcia piłkarskich mistrzostw Europy zmierzy się z Rumunią.
W sumie w ciągu miesiąca na dziesięciu arenach odbędzie się aż 39 spotkań. To rekordowa liczba, ale też po raz pierwszy w historii na Euro zagrają 24 drużyny. Wśród nich reprezentacja Polski, która mierzy w coś więcej niż tylko wyjście z grupy.
Faworyci
Cały turniej będzie można oglądać na antenie Polsatu. Przynajmniej jeden mecz dziennie (w tym wszystkie spotkania biało-czerwonych) zostaną odkodowane. Pozostałe będą transmitowane w płatnych kanałach, dostępnych w większości kablówek. Wybrane spotkania pokaże także TVP.
Z każdej z sześciu grup awansują dwie najlepsze ekipy. W 1/8 finału zagrają także cztery zespoły z trzecich miejsc, które wywalczą najwięcej punktów. Tytułu sprzed czterech lat broni Hiszpania. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego także w tym roku zaliczani są do grona największych faworytów, ale bukmacherzy bardziej cenią mistrzów świata Niemców i przede wszystkim gospodarzy. Selekcjoner Didier Deschamps zbudował ciekawą drużynę, w której najważniejszy jest monolit. Zrezygnował z kilku gwiazd, m.in. Karima Benzemy, Francka Ribery’ego, Kevina Gameiro, Mathieu Valbueny czy Samira Nasriego. Zamiast nich postawił na kilku piłkarzy być może nieco mniej znanych, ale takich, dla których najwyższym dobrem jest drużyna. Bo właśnie brak odpowiedniej atmosfery i wewnętrzne konflikty były głównymi problemami Trójkolorowych na poprzednich wielkich turniejach. Tym razem ma być inaczej.
Debiutanci
Powiększenie mistrzostw Europy sprawiło, że obejrzymy aż pięciu debiutantów. To Walia, Islandia, Irlandia Północna, Albania oraz Słowacja. Pierwszy raz przez eliminacje przebrnęły też Austria i Ukraina, ale obie te reprezentacje grały już wcześniej na Euro jako gospodarze.
Nawet w tych teoretycznie słabszych ekipach, zobaczymy jednak gwiazdy najwyższego formatu, jak Gareth Bale, Marek Hamsik czy David Alaba. Najwięksi nieobecni to Holendrzy, którzy sensacyjnie odpadli w fazie grupowej eliminacji. Arjen Robben obejrzy więc turniej sprzed telewizora. Zresztą podobnie, jak Nemanja Matić, Edin Dżeko czy Christian Eriksen. Ich reprezentacje także nie wywalczyły awansu. We Francji nie zobaczymy również kontuzjowanych Anglików Theo Walcotta oraz Alexa Oxlade’a-Chamberlaina czy kapitana Belgów, Vincenta Kompany’ego.
Wielkich nazwisk i tak jednak nie zabraknie. Oby najjaśniej świeciła gwiazda Roberta Lewandowskiego. Przynajmniej do finału, który dziesiątego lipca odbędzie się na Stade de France.