W minionym sezonie piłkarze Górnika mogli się pochwalić tylko krótką serią zwycięstw na wyjeździe. Pod koniec rozgrywek podopieczni trenera Mirosława Jabłońskiego pokonali najsłabsze zespoły na zapleczu ekstraklasy – Motor Lublin i Stal Stalowa Wola.
Obie drużyny po 10 kolejkach sąsiadują w tabeli. Jednak znajdująca się "oczko” niżej drużyna Marka Czernawskiego od kilku tygodni spisuje się fatalnie. W ostatnich pięciu meczach Piotr Reiss i spółka zdobyli tylko dwa punkty, po remisach z Dolcanem Ząbki i Flotą Świnoujście.
Od kilku dni na mecz ze swoim byłym klubem szykował się Adrian Bartkowiak. Niestety 23-letni obrońca ma występ z głowy, bo ostatnio naderwał mięsień dwugłowy i będzie musiał odpocząć od piłki przez kilka tygodni.
– Szkoda, bo z powodu kontuzji nie będę mógł się spotkać z niedawnymi kolegami. Czy kłopoty finansowe i organizacyjne Warty rzeczywiście są tak duże? Z tego co wiem, to jest jeszcze gorzej niż za moich czasów.
Dawniej sporadycznie zdarzało się, że jeździliśmy na mecze samochodami, teraz to norma – mówi Bartkowiak.
Nie wiadomo także, czy trener Jabłoński będzie mógł skorzystać z Nildo. Brazylijczyk znalazł się w kadrze meczowej, ale ostateczna decyzja dotycząca gry napastnika należy do szkoleniowca z Łęcznej.
Na pewno Górnik będzie musiał sobie radzić bez Radosława Bartoszewicza i Sławomira Nazaruka, a także Pawła Magdonia.
Ostatni raz obie drużyny zmierzyły się ze sobą w Poznaniu ponad pięć miesięcy temu. Długo prowadził Górnik, po trafieniu Janusza Surdykowskiego, ale w samej końcówce gospodarze doprowadzili do wyrównania.
– Nadal mam w pamięci tamten mecz, a zwłaszcza kiepskie boisko, na którym był rozgrywany. Były szanse, żeby tam wygrać, ale ostatecznie zremisowaliśmy w słabym stylu.
Czy w sobotę my będziemy faworytem? Postaramy się powalczyć o wygraną, jednak Warta jakoś nam nie leży. Mimo to liczę, że nie powtórzy się sytuacja z poprzedniego spotkania w Poznaniu i nie zagramy tak nerwowo – tłumaczy trener Jabłoński.