Znana murawa, oświetlenie, doping własnych kibiców - Górnik po trzech wyjazdowych meczach w końcu zagra u siebie. Rywalem "zielono-czarnych” będzie GKP Gorzów Wielkopolski.
Niestety aż sześć, na dziewięć z możliwych do zdobycia, stracili również łęcznianie. W dodatku ostatni meczu w Ząbkach rozegrany został w fatalnym stylu. Dlatego w sobotę o godz. 19 gospodarze wybiegną na stadion nie tylko by wywalczyć pełną pulę, ale również zmazać plamę na honorze.
Pomóc w tym mają Veljko Nikitović oraz Radosław Bartoszewicz, którzy przeciwko Dolcanowi pauzowali za żółte kartki. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, ale znalezienie zmienników dla tych graczy okazało się akurat niemożliwe. Wojciech Stawowy zapowiedział, że to nie będą jedyne ruchy w składzie. Być może szansę od pierwszej minuty dostanie wreszcie Kamil Stachyra, bo Kamil Witkowski i Sławomir Nazaruk byli ostatnio zdejmowani z boiska.
- Chciałbym bardzo wyjść od początku - mówi popularny "Kapi”. - Mógłbym tym samym udowodnić, że nasza porażka w Ząbkach była tylko wypadkiem przy pracy. Boisko w Łęcznej jeszcze nie odżyło po zimie, ale w sobotę spróbujemy je mocno ożywić.
Po tym meczu Górnik będzie miał dwa tygodnie przerwy, ponieważ Kmita Zabierzów wycofał się z ligi. Jednak łęczyński szkoleniowiec powiedział, że wolny termin chciałby wykorzystać na rozegranie meczu kontrolnego.