![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Tomasz Kafarski pożegnał się z pracą w Łęcznej po porażce z GKS Katowice](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2017/2017-11/94531bfec781bd231ce8d60bfd1c7026.jpg)
Tylko niecałe pięć miesięcy trwała przygoda Tomasza Kafarskiego na ławce trenerskiej klubu z Łęcznej. Po trudnej do wytłumaczenia przegranej z GKS Katowice zarząd uznał, że w klubie musi dojść do zmian. – W żadnym wypadku nie żałuję, ze podjąłem się pracy w Górniku – przekonuje były już szkoleniowiec zielono-czarnych
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Kafarski pojawił się w klubie w bardzo trudnym momencie. Po spadku z ekstraklasy w zespole doszło do rewolucji zaczynając na poważnym wietrzeniu szatni, a na zmianach w zarządzie kończąc. Budowę nowej drużyny w oparciu o zawodników młodych powierzono właśnie 42-latkowi z Kościerzyny. – Gdybym nie podjął się tego zadania nie miałbym możliwości współpracy z bardzo fajną grupą piłkarzy. Mogę wyjechać z Lubelszczyzny jako człowiek, który pewnych spraw nie udźwignął, ale gdybym miał jeszcze raz podjąć decyzję o pracy w Górniku byłbym na tak – przekonuje Kafarski.
Po trudnym początku zespół zaczął osiągać całkiem przyzwoite wyniki i w pewnym momencie po trzech wygranych z rzędu znalazł się w górnej części tabeli. Później Górnik potrafił także urwać punkty klubom z czołówki. – Remisy w Chojnicach i Legnicy, a więc na mocnych terenach pokazały, że ta drużyna zrobiła bardzo duże postępy, jeśli chodzi o organizację gry. Brakowało jednak goli – mówi Kafarski. Łęcznianie mieli spore problemy ze zdobyciem bramki, a co dopiero mówić o dwóch. – Gdybyśmy prowadząc 1:0 w odpowiednim momencie potrafili dobić rywali to wzrosłyby nasze morale. Tymczasem presja wynikająca z coraz niższej pozycji w tabeli coraz bardziej dawała nam się we znaki – zauważa szkoleniowiec.
Górnik wpadł w dołek i w trzech ostatnich meczach zanotował komplet porażek, w tym szczególnie bolesną na swoim stadionie przeciwko GKS Katowice 1:3. Łęcznianie grając w przewadze jednego zawodnika prowadzili 1:0, ale ostatecznie zeszli do szatni bez jakiejkolwiek zdobyczy. – Brakowało nam jednego zwycięstwa na przełamanie. Nie sądzę, że porażka z GKS Katowice była spowodowana brakiem napastnika. Sytuacja latem wyglądała tak a nie inaczej. Moim zdaniem zabrakło przede wszystkim cierpliwości, bo projekt który powstawał w Łęcznej nie był łatwy – mówi były już szkoleniowiec.
Pewnym pocieszeniem jest fakt, że Górnik prowadzi w klasyfikacji pro junior system, za którą klub może otrzymać spory zastrzyk finansowy. – Uważam, że zostawiam drużynę nie tylko na pierwszym miejscu w tej klasyfikacji, ale też zdecydowanie lepszą niż cztery miesiące temu, kiedy przychodziłem do Łęcznej. Zresztą byłem gotowy i miałem pomysł jak „wskrzesić” chłopaków przed kolejnym meczem. A to dlatego, że bardzo w nich wierzyłem. Mocno zżyłem się z piłkarzami i były to dla mnie bardzo przyjemny okres. Z zarządem i zawodnikami pożegnaliśmy się w dobrej atmosferze – kończy Kafarski.