Piłkarzy Motoru czekają cztery finały w rundzie zasadniczej, a później wszyscy mają nadzieję, że także baraże o awans. Drużyna Goncalo Feio skupia się jednak na najbliższym przeciwniku. A tym w sobotę będzie Radunia Stężyca (godz. 17, na Arenie Lublin).
Radunia to na pewno zespół nieobliczalny, który ostatnio wpadł w głęboki dołek. Ekipa ze Stężycy miała jednak w tym roku kilka dobrych momentów. O mały włos nie sprawiła sensacji w Warszawie. Przeciwko Polonii jeszcze w 90 minucie prowadziła z Polonią 2:1. Michał Fidziukiewicz w doliczonym czasie gry zdobył jednak dwa gole i „Czarne Koszule” w niesamowitych okolicznościach wygrały 3:2. Takim samym wynikiem, ale na jesieni zakończył się mecz w Olsztynie, który również wygrali gospodarze.
Największy sukces drużyna trenera Ostapa Markiewicza osiągnęła na początku kwietnia, kiedy pokonała w Kołobrzegu Kotwicę 2:1. Od tamtej pory nie zdobyła już jednak kolejnego kompletu punktów. W pięciu występach „uciułała” zaledwie dwa „oczka”. A to spowodowało, że ciągle musi drżeć o utrzymanie. Obecnie zajmuje szóste miejsce od końca, z przewagą trzech punktów nad strefą spadkową. Rywale przed wyjazdem do Lublina trochę się „wykartkowali”. Bezpośrednią czerwień dostał Dmytro Baszłaj, a czwarte „żółtko” obejrzał Jonatan Straus.
Jak rywala ocenia trener Feio? – To drużyna, która ma bardzo określony styl gry i powiem to jako pochwałę – mają swoją tożsamość. To także drużyna, która chce operować piłką i ma piłkarzy o wysokiej jakości technicznej, drużyna z dużą kulturą gry, która buduje akcje od tyłu i często podchodzi wysokim pressingiem. Grają odważny i charakterny futbol, a do tego zespół groźny przy fazach przejściowych. Mają zawodników, którzy dobrze się czują, kiedy mają trochę więcej przestrzeni. Mają też zawodników, którzy są w stanie wykorzystać te wolne przestrzenie. Spodziewam się interesującego meczu, bo zmierzą się dwie piłkarskie drużyny, otwarte na grę. Powinno się ten mecz bardzo dobrze oglądać – zapowiada szkoleniowiec ekipy z Lublina.
W czterech ostatnich meczach rozstrzygnie się czy żółto-biało-niebiescy będą mieli szansę powalczyć o awans. Wydaje się, że drugie miejsce, premiowane bezpośrednią promocją jest już nierealne. Tak samo, jak trzecie, które daje prawo gry obu meczów barażowych u siebie. Do zdobycia pozostaje 12 punktów, a Motor traci siedem do Stomilu Olsztyn (druga lokata) i tyle samo do Kotwicy Kołobrzeg (trzecia pozycja). Nie raz w ostatnich latach okazywało się jednak, że nawet z szóstego miejsca można awansować.
– Szczerze mówię, że u mnie w sztabie i myślę, że w szatni także, nie ma żadnych kalkulacji. To nic nie daje. Wiemy, że musimy wygrywać i że wygrywając nasze mecze będziemy tam, gdzie chcemy być. Co do matematyki, punktujemy w tym okresie odkąd pracujemy w drużynie podajże 2,10 punktu na mecz. A to zazwyczaj daje bezpośredni awans, ale trzeba to robić przez cały sezon, a nie od 12 kolejki. Kolejna rzecz, to przed rundą wiosenną wiedzieliśmy, że jest 45 punktów do zdobycia i że musimy zrobić ponad 30 żeby znaleźć się w barażach, a około 35 „oczek”, żeby awansować bezpośrednio, ale to może nie wystarczyć. Byliśmy świadomi, jak to wygląda, ale od rozmowy w okresie przygotowawczym nie wracaliśmy do tego. Skupiamy się na każdym kolejnym meczu i to jest najlepsza matematyka – dopilnować wszystkiego, żeby Motor wygrał mecz – zapewnia trener Feio.