Piłkarze Lewartu znowu zremisowali z beniaminkiem z Łagowa. Znowu, bo w sierpniu pierwsze spotkanie obu ekip także zakończyło się wynikiem 2:2. Ponownie bliżej wygranej była drużyna Tomasza Bednaruka.
W sierpniu ekipa z Lubartowa prowadziła już 2:0, ale w końcówce dała sobie wydrzeć zwycięstwo. Wówczas we znaki gospodarzom dali się przede wszystkim: Brazylijczyk Amarildo oraz Adam Imiela.
W sobotę było bardzo podobnie, bo Arkadiusz Maksymiuk i jego koledzy wygrywali 2:1. Dwa rzuty karne wywalczył jednak Amarildo, a dwa razy z „wapna” nie mylił się Imiela. I goście po końcowym gwizdku mieli spory niedosyt. Raz, że na dole tabeli zrobił się duży ścisk i każdy punkt może się okazać bezcenny. A dwa, że nadal w tym roku nie udało się zgarnąć pełnej puli mimo sześciu prób.
Spotkanie lepiej rozpoczęli jednak piłkarze z Łagowa. Przemysław Ponurek nie zatrzymał zawodnika rywali i sprokurował pierwszą jedenastkę. Wydawało się, że ciągle czekający na pierwsze zwycięstwo w tym roku Lewart załamie się takim obrotem sprawy. A tymczasem przyjezdni odpowiedzieli dwoma trafieniami jeszcze w pierwszej połowie. Najpierw w zamieszaniu pod bramką miejscowych Krystian Żelisko doprowadził do remisu. A w końcówce centrę z rzutu rożnego głową zamknął Bartosz Zbiciak. Były też kolejne sytuacje. Bramkarz ŁKS poradził sobie jednak z „główką” Żeliski, a także próbą Konrada Szczotka. Z kolei Grzegorz Fularski został zablokowany. W efekcie, na przerwę obie drużyny schodziły „tylko” przy wyniku 1:2.
Druga odsłona? Gospodarze starali się doprowadzić do wyrównania, ale podopieczni Tomasza Bednaruka bez większych problemów „kasowali” akcje przeciwnika. W 68 minucie Zbiciak faulował jednak Amarildo w swojej szesnastce i arbiter ponownie wskazał na punkt oddalony od bramki o 11 metrów. Kilkadziesiąt sekund później na 2:2 strzelił Imiela. W końcówce żadnej z ekip nie udało się już przechylić szali na swoją stronę.
– Szanujemy ten punkt, ale z drugiej strony jest też lekki niedosyt. Prowadziliśmy i graliśmy naprawdę niezłe zawody. Podejrzewam, że gdyby nie ten drugi karny, to gospodarzom byłoby bardzo ciężko coś strzelić. Niestety, nasze dwa błędy w defensywie dały rywalom dwa karne. Szkoda, bo uczulałem chłopaków, że muszą uważać na Brazylijczyka w zespole przeciwnika. Byliśmy w obu sytuacjach spóźnieni o ułamek sekundy. Ogólnie dobrze pracowaliśmy w defensywie, a po przerwie wyprowadzaliśmy też groźne kontry. Za każdym razem czegoś jednak brakowało: lepszego podania, albo decyzji o strzale. Tempo w drugiej połowie naprawdę było dobre, ale nie brakowało też szarpanej gry – ocenia trener Bednarek.
Sobotni wynik oznacza, że beniaminek z Lubartowa jest jednym z czterech zespołów w grupie czwartej, który w tym roku nie wygrał jeszcze żadnego spotkania. Do tej pory Lewart zanotował: aż cztery remisy i dwie porażki. W następnej serii gier do Lubartowa przyjedzie Wisła Puławy, a to oznacza, że znowu nie będzie łatwo o przełamanie.
ŁKS Probudex Łagów – MKS Lewart Lubartów 2:2 (1:2)
Bramki: Imiela (3, 69-obie z karnych) – Żelisko (23), Zbiciak (38).
ŁKS: Michalski – Ślefarski, Wilk, Borowiak, Kolasa, Rogala, Mydlarz, Szałas (60 Baran, 88 Mójta), Imiela, Amarildo, Szymański.
Lewart: Wójcicki – Niewęgłowski, Ponurek, Zbiciak, Świech, Maksymiuk, Fularski, Michałów (78 Niewiński), Szczotka, Dearman (88 Aftyka), Żelisko.
Sędziował: Mateusz Czerwień (Kraków).