Po czterech wygranych z rzędu Avia miała chrapkę na piąty komplet punktów. Po pierwszej połowie wszystko szło zgodnie z planem, bo goście prowadzili 1:0. W drugiej nie brakowało nerwowych momentów, ale żółto-niebiescy dowieźli korzystny wynik do końcowego gwizdka. I tym samym przedłużyli dobrą passę.
W pierwszej części spotkania z Wisłą najaktywniejszy po stronie gości był Mateusz Kompanicki. I to on w 12 minucie otworzył wynik spotkania. Ładnie „złamał” akcję ze skrzydła do środka i huknął po krótkim rogu w samo okienko.
Kilkanaście minut później to znowu „Kompan” znalazł się w dogodnej sytuacji, ale tym razem przegrał pojedynek z bramkarzem rywali. Do przerwy nic się już jednak nie zmieniło i to świdniczanie schodzili do szatni w dużo lepszych nastrojach.
Goście mogli dobrze rozpocząć drugą odsłonę. Najpierw główka Rafała Kursy minęła jednak bramkę, a niedługo później w dogodnej sytuacji znalazł się Dominik Maluga, ale jego próbę zza pola karnego odbił bramkarz. W końcówce to skrzydłowy Avii mógł zapewnić swojej drużynie trochę więcej spokoju. Niestety, uderzył tuż obok słupka. A to oznaczało, że gospodarze nie będą rezygnowali z walki przynajmniej o punkt. Wisła też miała swoje szanse, ale bardzo dobrze bronił Andrzej Sobieszczyk, który przynajmniej raz uratował skórę kolegom, po tym, jak „wyjął” strzał w okienko.
W efekcie, z trzech punktów cieszyła się Avia. Już w sobotę piłkarzy trenera Łukasza Mierzejewskiego czeka spotkanie z walczącym o utrzymanie KS Wiązownica. A później, w środę finał okręgowego Pucharu Polski z Wisłą Puławy.
– To był naprawdę bardzo ciężki mecz. Było dużo walki, także takiej w powietrzu. Trzeba przyznać, że po przerwie Andrzej Sobieszczyk spisywał się bardzo dobrze. Obronił kilka groźnych strzałów, w tym uderzenie w górny róg bramki. To była taka wymiana ciosów, a rywale cały czas szukali dłuższego podania. Musieliśmy się sporo naskakać, ale linia obrony była dobrze dysponowana i radziliśmy sobie z tymi dalekimi zagraniami. Może to nie był jakiś wielki mecz, ale cieszy kolejna wygrana – ocenia trener Mierzejewski.
W co po piątym zwycięstwie z rzędu celują jego zawodnicy? – Chcemy być, jak najwyżej. Zobaczymy jednak co z tego wyjdzie, bo gramy co trzy dni i powoli odczuwamy już skutki tego maratonu. Po zmianie stron w Sandomierzu też było to widać. A mamy przecież przed sobą nie tylko ligę, ale i finał Pucharu Polski w Puławach. Na razie koncentrujemy się jednak na spotkaniu z Wiązownicą. Rywale nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w walce o utrzymanie, a mają też nowego trenera, wiec znowu zanosi się na ciężką przeprawę. Najważniejsze, żeby się teraz odpowiednio zregenerować przed kolejnym występem – dodaje „Mierzej”.
Wisła Sandomierz – Avia Świdnik 0:1 (0:1)
Bramka: Kompanicki (12).
Wisła: Jurewicz – Siedlecki (64 Serek), Sudy, Kajpust, Pieniążek (80 Wiśniewski), Stańczyk, Tyl, Diel (80 Taranek), Chmielowiec (64 Antochów), Zawiślak, Matuszewski.
Avia: Sobieszczyk – Kuliga, Kursa, Górka, Dobrzyński, Uliczny (78 Zdunek), Wójcik, Kompanicki (78 Cielebąk), Maluga, Poleszak (46 Szpak), Białek.
Sędziował: Artur Szelc (Krosno).