Dwa mecze, dwie porażki i bilans bramkowy 2-11. Nie tak miał wyglądać początek nowego sezonu w wykonaniu drugiej drużyny Motoru Lublin. Po premierowej porażce w zespole żółto-biało-niebieskich doszło też do zmiany trenera. Od ponad tygodnia za wyniki zespołu odpowiada Kacper Stróż. W debiucie jego drużyna przegrała derby z Lublinianką aż 2:6, ale to nie był wcale tak jednostronny mecz, jak wskazuje na to wynik.
Na dzień dobry Motor II przegrał w Tomaszowie Lubelskim 0:5. Tomasovia to kandydat do czołowych lokat w lidze, a dodatkowo pierwsza bramka padła dopiero w doliczonym czasie gry, tuż przed przerwą. Po zmianie stron głupi karny i wszystko się posypało.
Początek derbów na Wieniawie też nie wskazywał na pogrom. To rezerwy ekstraklasowicza prowadziły 1:0. W drugiej połowie goście doprowadzili też do wyrównania 2:2, a później mieli naprawdę dobry moment, który mogli udokumentować golem. Nie zrobili tego i niedługo później przegrywali już 2:4, a w ostatnich minutach stracili dwa kolejne gole i skończyło się drugim laniem.
– Piłka nożna, to gra momentów, my dobrze rozpoczęliśmy, 10 minut determinacji i poświęcenia. Przy wyniku 1:2 wróciliśmy, znowu dobry moment, sytuacja dla nas, bo wyłożona piłka na piąty metr, ale nie wytrzymaliśmy kontroli linii spalonego i ten moment przepadł. Niestety, błędy indywidualne w bronieniu zrobiły swoje, aLubliniaka nas doskonale wypunktowała. Jesteśmy rozgoryczeni końcówką, nie możemy przegrać 2:6. Kto był na meczu, ten widział, że graliśmy dobrze i ten wynik jest zdecydowanie za wysoki, o co mamy pretensje tylko i wyłącznie do siebie – wyjaśnia Kacper Stróż.
I dodaje, że z jego drużyny wyraźnie zeszło powietrze przy niekorzystnym wyniku. – To nie ma jednak prawa się zdarzyć. Będziemy o tym rozmawiać. Do samego końca, bez względu, jaki jest rezultat trzeba pokazać ambicję. Nie zrobiliśmy tego i skończyło się powtórką sprzed tygodnia, kiedy po czwartej bramce dla rywali wiary w zespole już nie było – dodaje nowy opiekun Motoru II.
Trzeba przyznać, że wielu jego podopiecznych pokazało się z dobrej strony, zwłaszcza w grze do przodu. Gorzej było jednak z bronieniem dostępu do własnej bramki. – W tej drużynie na pewno jest dużo jakości i potencjału. Chłopcy są dobrze wyszkoleni technicznie. Cieszymy się też, że sporo z nich wróciło do nas. Na pewno jest problem z utrzymaniem koncentracji w kluczowych momentach. Pojawiają się błędy i szwankuje podjęcie decyzji. Nie raz, jeżeli była piłka otwarta i przeciwnik mógł zagrać za linię, a my tego nie identyfikowaliśmy – tłumaczy trener Stróż.
A jak w ogóle przyjął awans na trenera drugiego zespołu? – Taka jest po prostu piłka. Na pewno się jednak tego nie spodziewałem. W klubie zapadły jednak takie decyzje, a ja postanowiłem, że podejmę się tego wyzwania i cieszę się, że mogę prowadzić ten zespół. Przed nami na pewno sporo pracy – zapewnia szkoleniowiec.
Jego podopieczni już w środę rozegrają kolejne spotkanie. Tym razem zmierzą się u siebie z Huraganem Międzyrzec Podlaski, który również po dwóch kolejkach nie ma na koncie ani jednego „oczka”. Trzeba dodać, że rywali prowadzi kolejny były zawodnik Motoru – Marcin Popławski.