Wydawało się, że nikt nie będzie w stanie zatrzymać Lewartu Lubartów. A tymczasem ta sztuka w niedzielę udała się Tomasovii. A to oznacza, że jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby wyrokować, kto wywalczy awans
W poprzednim sezonie zdecydowanie dominował Hetman Zamość i długo przed zakończeniem rozgrywek było jasne, że zespół Jacka Ziarkowskiego w cuglach wygra ligę. Przed pierwszym meczem wielu kibiców obawiało się, że tym razem może być podobnie. Na papierze Lewart dysponuje bardzo mocnym składem. Drużynę Tomasza Bednaruka prześladują jednak kontuzje i chociaż dopiero w niedzielę lider przegrał pierwszy mecz, to grupa pościgowa trzyma się blisko.
– Nasza wygrana oznacza, że liga będzie jeszcze ciekawa. Gdyby Lewart nas pokonał, to w zasadzie byłoby po zawodach. Przewaga gości urosłaby do siedmiu punktów. A tak tracimy do przeciwnika tylko „oczko” i wszystko zaczyna się od nowa – cieszy się Paweł Babiarz, opiekun Tomasovii.
Dodaje też, że ma więcej powodów do radości. – Nasza 1,5 roczna praca przynosi efekty. Mamy bardzo młody skład, w którym nie brakuje młodzieżowców. Przeciwko liderowi zagrało u nas trzech juniorów: dwóch starszych i jeden młodszy. Jesteśmy przecież amatorskim zespołem, a chłopaki pracują naprawdę ciężko, jak zawodowcy. I cały czas idą do przodu. Nie chcę nic obiecywać, bo w sporcie różne rzeczy się zdarzają. Na pewno jednak będziemy walczyli o jak najlepszy wynik w każdym spotkaniu, a już teraz tym młodym składem jesteśmy groźni dla każdego. Lewart to jednak dla mnie nadal główny kandydat do awansu. Dysponują przede wszystkim wielką siłą w ataku. A przecież wiosną będą mieli jeszcze do dyspozycji kontuzjowanego od początku rundy Karola Bujaka – dodaje szkoleniowiec niebiesko-białych.
Po 11 meczach bez porażki Michał Budzyński i spółka musieli się pogodzić ze stratą wszystkich trzech punktów. A to oznacza, że Tomasovia jest gorsza tylko o „oczko”, a po piętach liderowi depczą niespodziewanie także: Huragan Międzyrzec Podlaski (trzy punkty mniej), Włodawianka Włodawa (pięć) i Granit Bychawa (sześć).
– W drugiej połowie zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie i potrafiliśmy zdominować gospodarzy. Zmarnowaliśmy jednak kilka dobrych sytuacji, a w końcówce popełniliśmy prosty błąd w kryciu. Nasza passa dobiegła końca, ale od następnej kolejki postaramy się rozpocząć kolejną. Wierzę, że wyciągniemy wnioski z tej porażki, a chłopaki będą zmotywowani, żeby pracować jeszcze mocniej – wyjaśnia Tomasz Bednaruk, opiekun Lewartu.
W następnej serii gier ekipa z Lubartowa podejmuje Unię Hrubieszów. Z kolei Tomasovia jedzie do Włodawy, gdzie w tym sezonie punkty piłkarzom Mirosława Kosowskiego potrafił odebrać tylko Granit.