
Z dwutygodniowym opóźnieniem rundę wiosenną rozpoczęli piłkarze Tomasovii. Od razu sprawili jednak wielką niespodziankę. Piłkarze Pawła Babiarza pokonali na Wieniawie Lubliniankę 2:0.

Dwa tygodnie temu odwołany mecz z Motorem II Lublin. W miniony weekend pauza i dopiero teraz ekipa z Tomaszowa Lubelskiego wróciła do walki o punkty. Wróciła jednak w dobrym stylu.
Od początku to gospodarze ruszyli do natarcia. Bardzo aktywny był zwłaszcza Jakub Sobstyl. Gospodarzom brakowało jednak wykończenia. W 25 minucie pod bramką niebiesko-białych zrobił się porządny „kocioł”, ale ostatecznie Paweł Budzyński zatrzymał Jarosława Milcza.
Najważniejsza akcja w pierwszej połowie miała miejsce w samej końcówce. Sebastian Ciołek faulował we własnej szesnastce Kamila Bisa i sędzia przyznał Tomasovii rzut karny. Z 11 metrów nie pomylił się Przemysław Orzechowski, a to oznaczało, że po 45 minutach na prowadzeniu niespodziewanie byli przyjezdni.
Po przerwie drużyna trenera Daniela Koczona chciała, jak najszybciej wrócić do gry, ale ten plan szybko wziął w łeb. W 53 minucie po rzucie rożnym zrobiło się 0:2. Ciołek odbił pierwsze uderzenie głową w wykonaniu Jakuba Szuty. Problem w tym, że do futbolówki dopadł Arkadiusz Smoła, który bez problemów zdobył drugiego gola dla ekipy z Tomaszowa Lubelskiego.
Niedługo później Michał Wojtowicz mógł zamknąć mecz. Minął już nawet bramkarza rywali jednak w ostatniej chwili zatrzymał go Maciej Misiurek. Końcówka należała do miejscowych. Chociaż to nie był ich najlepszy występ, to w przeciągu kilkunastu minut wypracowali sobie kilka sytuacji. Można było jednak odnieść wrażenie, że nawet gdyby spotkanie trwało jeszcze dodatkową godzinę, to Lublinianka i tak nie wcelowałaby w bramkę przeciwnika.
Tuż po kwadransie drugiej odsłony Budzyński wygrał pojedynek z Milczem. Były też dwa rzuty wolne, dwie nieudane próby Sobstyla, strzał Jakuba Wadowskiego, parę rzutów rożnych czy świetny rajd lewym skrzydłem Bartłomieja Konecznego. Za każdym razem czegoś jednak brakowało, a trener Koczon, bo jednej z nieudanych akcji rzucił tylko na ławce „ale my mamy dzisiaj rozrzut”.
– Sami nie wiedzieliśmy czego się spodziewać po tym meczu w Lublinie. Najpierw mieliśmy pierwsze odwołane spotkanie, potem pauzę, naprawdę ciężko było coś wymyślić, bo zaczynamy ligę, jak A klasa czy B klasa. Jak oceniam zawody? Paradoksalnie mam duże pretensje o druga połowę, skoncentrowaliśmy się bardziej na wyniku. Do momentu drugiego gola naprawdę nieźle to wyglądało. Potem skupiliśmy się na wyniku, a nie na grze w piłkę. Po drugim rzucie wolnym Lublinianki, kiedy Koneczny uderzył jednak źle, to powiedziałem: Bozia dzisiaj z nami, nie ma szans, żeby coś wpadło – wyjaśnia Paweł Babiarz, trener Tomasovii.
Lublinianka Lublin – Tomasovia Tomaszów Lubelski 0:2 (0:1)
Bramki: Orzechowski (43-z karnego), Smoła (53).
Lublinianka: Ciołek – Misiurek (79 Kołacz), Kanarek, Bednara, Misztal, Kherouf (55 Leszczyński), Jagodziński, Sobstyl, Koneczny (85 Knapp), Milcz (77 J. Wadowski), Pacek (55 Skrzycki).
Tomasovia: Budzyński – Płocki (79 Żerucha), Łuczkowski, Williams, Bis (55 Wojtowicz), Skiba (79 M. Szuta), Smoła (65 Słotwiński), Orzechowski, Mishchenko, Grzęda (70 Pleskacz), J. Szuta (89 Krosman).
