Lech Poznań, Piast Gliwice i Śląsk Wrocław rozegrają dzisiaj rewanżowe spotkania w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Europy
To była olbrzymia sensacja, ale Azerowie losy rywalizacji rozstrzygnęli właściwie już w pierwszym meczu, gdy pokonali "Białą Gwiazdę” na jej terenie 1:0.
Dzisiaj rewanż na Qarabachu postarają się wziąć piłkarze Piasta Gliwice. Wynik osiągnięty przez nich na wyjeździe (1:2) sprawia, że nie są bez szans w walce o awans. Ich sytuacja byłaby jeszcze lepsza, gdyby przed tygodniem nie stracili gola w końcówce i dowieźli korzystny remis 1:1 do ostatniego gwizdka sędziego.
– Szkoda, że tak się to wszystko skończyło. Niemniej jednak rezultat uzyskany w Baku daje nam szanse na awans, wystarczy wygrać 1:0 i przejdziemy do następnej rundy. Wierzę, że tak się stanie – twierdzi Kamil Wilczek na oficjalnej stronie Piasta.
Pomocnik gliwickiego klubu zdradza też sposób na Azerów. – Musimy zwracać uwagę na środek pola i ten fragment boiska musimy opanować i na nim dominować. Wydaje mi się, że może się to okazać kluczem do zwycięstwa – dodaje Wilczek.
Lepszy z pary Piast – Qarabach w kolejnej rundzie zmierzy się ze zwycięzcą dwumeczu Anorthosis Famagusta – Gefle IF.
Oprócz debiutującego w domowym spotkaniu europejskich pucharów Piasta, swoje mecze rozegrają dzisiaj również Lech Poznań i Śląsk Wrocław. W ich przypadku rewanże są jednak tylko czystą formalnością.
Podopieczni Mariusza Rumaka w pierwszym meczu ograli na wyjeździe fińską Honkę Espoo 3:1. Choć nie porwali kibiców grą, osiągnęli wynik, który praktycznie przesądza kwestie awansu. Mimo tego trudno spodziewać się rewolucyjnych zmian w zespole.
Niedzielne spotkanie z Ruchem Chorzów (1:1) pokazało, że świeża krew jest niezbędna, ale wielu piłkarzy miało latem problemy z urazami i Rumak stara się rozsądnie wprowadzać ich do gry. Tym bardziej, że w perspektywie są spotkania trzeciej rundy eliminacji LE z Żalgiresem Wilno lub Piunikiem Erewań.
Nieco szerszą kadrą dysponuje obecnie Śląsk Wrocław, ale że jakość zmienników jest wątpliwa, pokazał ligowy mecz z Koroną Kielce (0:0). Wystarczyło, że trener Stanislav Levy dokonał czterech zmian w wyjściowej jedenastce, a gra totalnie się rozsypała.
Na szczęście Rudar Plevlja nie jest zbyt wymagającym przeciwnikiem i ponowne ogranie go (w pierwszym meczu było 4:0), nie powinno przysporzyć kłopotów piłkarzom z Dolnego Śląska. Trudniej może być w kolejnej rundzie, gdy Sebastian Mila i spółka będą musieli stanąć w szranki z belgijskim Club Brugge.