Jeszcze niedawno olbrzymim problemem Sygnału Lublin była defensywa. Tymczasem podopieczni Przemysława Drabika już po raz drugi z rzędu zagrali bezbłędnie w formacji obronnej
Beniaminkowie w obecnym sezonie lubelskiej klasy okręgowej to potężna siła. Najlepszy z nich, KS Cisowianka Drzewce, bije się o awans do IV ligi. Drugi w kolejności, Sygnał Lublin, też jest w czołówce tabeli. Może cieszyć fakt, że w parze z awansem sportowym przyszła też poprawa organizacji klubu. Obecnie wizyta na stadionie Sygnału należy do przyjemności – świetnie przygotowana murawa, elektroniczna tablica z czasem gry czy wynikiem, a także coraz lepiej wyglądające trybuny sprawiają, że na mecz Sygnału można przyjść i się nie nudzić. O ten ostatni element dbają zresztą sami piłkarze, którzy grają naprawdę ciekawy futbol.
W sobotnim starciu z Garbarnią Kurów mieli trochę problemów na początku spotkania. Grali wówczas pod wiatr, a do tego kurowianie postanowili rozpocząć mecz od wysokiego pressingu. Wytrzymali w nim jedynie nieco ponad kwadrans, bo w 17 min ich zapał zgasił Jarosław Mauzir, który wykończył koronkową akcję całego zespołu. Od tego momentu gospodarze skupili się mocniej na defensywie. Garbarnia prowadziła grę, ale nie byłą w stanie zagrozić bramce Michała Furmana. Najciekawszy moment miał miejsce w 34 min, kiedy na murawie pojawił się pies. Sympatyczny czworonóg bardzo chciał się bawić i na widok Wiktora Rakowskiego grzecznie położył się na plecy. 21-latek wykazał się znakomitym wyczuciem, pogłaskał psa, wziął na ręce i odniósł za linię boczną.
Po zmianie stron kurowianie nadal mieli inicjatywę, ale to Sygnał był zdecydowanie bardziej konkretny. W 51 min Konrad Mordziński wykorzystał niefrasobliwość obrony przeciwników i doszedł do sytuacji sam na sam z golkiperem przeciwników. Stojący w niej gościnnie Grzegorz Makaruk w dobrym stylu obronił strzał kapitana Sygnału. Garbarnia ma olbrzymie problemy z bramkarzami, czego sobotni mecz był znakomitym przykładem – Makaruk na co dzień to gracz z pola. Później w idealnych sytuacjach znaleźli się chociażby Tomasz Karwat i Piotr Grabias, ale rezerwowym Sygnału w kluczowych momentach brakowało opanowania.
Nie miał za to z tym problemów Karol Machowski. 19-latek w 87 min przejął piłkę w środku pola, minął kilku rywali i pokonał Makaruka. Ten gol praktycznie zamknął mecz i pozwolił cieszyć się gospodarzom z kolejnego zwycięstwa. – Bardzo cieszę się, że nie straciliśmy gola, bo to było naszym założeniem. Garbarnia postawiła na trudne warunki i grało nam się z nimi bardzo ciężko. Nie pomógł nam fakt, że zaczęliśmy bardzo ospale. Na szczęście w porę obudziliśmy się, co pozwoliło nam odnieść zwycięstwo – mówi Przemysław Drabik, opiekun Sygnału
Sygnał Lublin – Garbarnia Kurów 2:0 (1:0)
Bramki: Mazur (17), Machowski (87).
Sygnał: Furman – Bober (89 Paszczuk), Karaś (69 Grabias), Jabłoński, Mordziński, Machowski, Piwowarski, Baran, Mazur (69 Lisiewicz), Rakowski (69 Karwat), Gąsior 77 Okafor).
Garbarnia: Makaruk – Chabros, M. Zlot, Gałka, Bieniek, Wolszczak (46 Wałach), Dajos (75 Muszyński), Głowacki, Dados, Mazurkiewicz (46 Kopeć), Bednara (82 Kozak).
Żółte kartki: Piwowarski, Baran, Gąsior. Sędziował: Kępowicz. Widzów: 150.
Coraz lepsi w obronie
Rozmowa z Konradem Mordzińskim, kapitanem Sygnału Lublin
Jak oceni pan występ zespołu w starciu z Garbarnią Kurów?
- Ciężko było nam wejść w to spotkanie. Rywale wyszli na nas bardzo wysoko. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo sporo drużyn raczej się cofa w meczach z nami. Nie pomagał też fakt, że graliśmy w pierwszej połowie pod wiatr. Na szczęście udało nam się przeprowadzić skuteczną akcję, co znacznie ułatwiło nam grę w dalszej części spotkania.
Cieszy chyba też fakt, że zagraliście na zero z tyłu. Wcześniej mieliście spore problemy z formacją defensywną...
- To już drugi mecz z rzędu, w którym udaje nam się nie stracić bramki. Mamy duży problem z ustatkowanie obrony, co jest winą całej drużyny. Z meczu na mecz idzie nam w tym elemencie coraz lepiej, więc możemy być optymistami.
Inna sprawa, że powinniście wcześniej zamknąć ten mecz. W drugiej połowie zmarnowaliście kilka dogodnych sytuacji...
- Tego dnia po prostu nie szło nam w ofensywie. Dobrze, że Karol Machowski przeprowadził indywidualną akcję, którą wykończył skutecznym strzałem. To sprawiło, że w końcówce uniknęliśmy niepotrzebnych nerwów.