ROZMOWA z Maciejem Szmatiukiem, obrońcą Górnika Łęczna
– Tak, podobnych sytuacji mieliśmy w już przeszłości trochę, kiedy sędzia mógł dać, a nie dawał. W tym wypadku faul jak najbardziej był. Przy każdy rzucie rożnym czy wolnym ktoś mnie łapie i próbuje zatrzymać.
• Remis to sprawiedliwy wynik tego spotkania?
– Myślę, że dla nas jednak nie. Dolcan strzelił nam bramkę, po naszym stałym fragmencie. To był gol z niczego. Natomiast gdybyśmy policzyli klarowne sytuacje, to tych kilka z pierwszej połówki, a szczególnie potem z drugiej, dwie czy trzy, pozostawiają niedosyt. Nie mamy z czego się cieszyć.
• Straciliście gola po bardzo głupiej stracie. Byliście pod bramką przeciwnika, ale to Dolcan wyszedł na prowadzenie.
– Nasz błąd, jasno jest powiedziane, że w takich sytuacjach akcja musi zostać skasowana. Nie ważne jak, piłka może przejść, jednak zawodnik już nie powinien. A oni przeszli.
• Jeszcze Piotr Balzer mógł was po raz drugi skarcić, jednak Sergiusz Prusak bardzo dobrze bronił.
– Zgadza się, ale przy tej sytuacji dogranie również było spoza linii końcowej. Nie wiem, dlaczego sędzia boczny tego nie widział. Na szczęście Serek był na posterunku i bronił te strzały.
• Dolcan narzeka na sędziego, pan też mówi, że nie było najlepsze prowadzenie meczu.
– Ja nie oceniam pracy sędziego, pan tylko pytał o sytuację z rzutem karnym, więc odpowiedziałem, że karny był. Ale od wystawiania not arbitrom nie jestem i nie chcę tego komentować.
• Długo wchodziliście w mecz. W waszych poczynaniach było dużo chaosu, strat i niedokładności.
– Trudno gra się mecze, kiedy przeciwnik przyjedzie, nastawi się tylko na przesuwanie i czekanie na to, co my zrobimy. Jesteśmy rozrzuceni, jakaś głupia strata i robi się problem. Mimo to stworzyliśmy sobie kilka okazji, które powinniśmy wykorzystać.
• Przedziwna sytuacja zrobiła się w tabeli. Jeszcze niedawno byliście w czołówce, mogliście atakować pozycję lidera, a teraz bliżej wam do strefy zagrożonej. Tłok w stawce zrobił się straszny.
– Spłaszczyło się, ale do drugiego miejsca tracimy tylko pięć punktów i mamy jeszcze przed sobą mecz zaległy. Może to dobrze, że tabela jest wyrównana, nie ma żadnych podziałów, bo dzięki temu będzie znacznie ciekawiej. Wszyscy są blisko siebie i kto zapunktuje, może wspiąć się w górę tabeli.