Miało być jak nigdy dotąd, skończyło się jak zawsze. W swoim debiucie w mistrzostwach Europy Polacy znowu przegrali z Niemcami.
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą - mówił dziś w kościele św. Ruprechta w Klagenfurcie krajowy duszpasterz sportowców, ksiądz Edward Pleń. I Polacy walczyli, do ostatniego gwizdka, jednak bez efektów.
Choć już pierwsza akcja mogła rozbudzić apetyt naszych kibiców. Jens Lehmann, uznawany za najsłabszy punkt swojej drużyny, popełnił błąd, ale Jacek Krzynówek kopnął wysoko nad poprzeczką. Odpowiedź przeciwnika była natychmiastowa.
Miroslav Klose i Mario Gomez wybiegli naprzeciw Artura Boruca, lecz tym razem zabrakło im precyzji. W 20 min Niemcy wyprowadzili już skuteczny atak. Wszystko z powodu źle zastawionej pułapki ofsajdowej. Najpierw Gomez podał do Klose, który popędził w kierunku bramki i wyłożył piłkę Lukasowi Podolskiemu.
Najlepszą szansę na wyrównanie zaprzepaścił mało widoczny Żurawski, który spudłował po rajdzie aktywnego Wojciecha Łobodzińskiego. Po przerwie "Żuraw” nie pojawił się już na murawie, a opaskę kapitańską przejął lublinianin, Jacek Bąk.
Szansę otrzymał natomiast Brazylijczyk z polskim paszportem Roger Guerreiro. I trzeba przyznać, że pod jego wodzą jedenastka Beenhakkera zaczęła spisywać się dużo lepiej. W 62 min udało się nawet zdobyć bramkę, ale sędzia odgwizdał spalonego.
Nadzieje "biało-czerwonych” przepadły w 72 min, gdy po błędzie Pawła Golańskiego Podolski pięknie uderzył z powietrza w okienko.