Po cztery miasta z Ukrainy i Polski, po dwa ćwierćfinały i jednym półfinale w każdym z państw, mecz otwarcia w Warszawie, a finał w Kijowie – to najważniejsze ustalenia Komitetu Wykonawczego UEFA, który w poniedziałek obradował w Mińsku.
W fazie grupowej po trzy spotkania odbędą się w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu oraz w Charkowie, Doniecku, Kijowie i Lwowie. Mecze ćwierćfinałowe zostaną zorganizowane w Gdańsku i Warszawie oraz Doniecku i Kijowie, a półfinały w Warszawie i Doniecku. Finał odbędzie się w Kijowie.
Pierwszą ze wspomnianych zmian jest przeniesienie jednego półfinału z Kijowa do Doniecka. Najprawdopodobniej zadziałały tu układy Rinata Achmetowa, właściciela Szachtara Donieck. Oligarcha blisko przyjaźni się z wicepremierem Ukrainy Borysem Kolesnikowem.
Polityk był kiedyś wiceprezesem "pomarańczowo-czarnych” i cały czas czuje się związany z klubem i miastem. Jego kontakty sprawiły też, że w fazie grupowej Ukraińcy zaledwie jedno spotkanie rozegrają w Kijowie. Dwa pozostałe, oczywiście w Doniecku.
Dla nas bardziej istotne jest jednak miejsce meczów reprezentacji Polski. A tu jedna roszada, w porównaniu do pierwotnych założeń. Co prawda zostaniemy rozstawieni w grupie A, ale zamiast trzech spotkań w stolicy, zagramy dwa. Na ostatni mecz nasza kadra wybierze się do Wrocławia.
To spory sukces prezydenta tego miasta Rafała Dutkiewicza. Polityk od dłuższego prowadził zakulisowe rozgrywki i lobbował w PZPN za pozbawieniem Warszawy co najmniej jednego z meczów z udziałem reprezentacji Polski.
– Wkurza mnie nieprawdopodobnie, że Warszawę uznaje się za właściciela kadry, a inne miasta nie mają do niej prawa. W skandaliczny sposób pozbawia się nas także możliwości w stanięciu do konkursu w walce o ćwierćfinał – mówił niedawno na konferencji prasowej Dutkiewicz.
Walkę o ten ostatni Wrocław przegrał ze stolicą. Podobno dlatego, że UEFA nie chciała, aby przerwa w rozgrywkach w Warszawie trwała dłużej niż tydzień.
Dziwne też, że kadra ani razu nie zagra w Poznaniu. W końcu to właśnie do stolicy Wielkopolski będzie naszym zawodnikom najbliżej z Grodziska Wielkopolskiego, gdzie zamieszkają podczas turnieju.
Jeżeli już koniecznie chcemy grać w Warszawie, co wydaje się logiczne, to może lepiej było poszukać dla kadry ośrodka bliżej stolicy? Ale tu znów zadziałały układy.
Tym razem Zbigniewa Drzymały, właściciela kompleksu hotelowo-treningowego w Grodzisku. Pozostaje mieć nadzieje, że podróże nie wymęczą naszych zawodników, a Franciszek Smuda przygotuje zespół tak, że żadna przeszkoda nie będzie nam straszna. Tylko niestety, na razie nic na to nie wskazuje...