Szczypiorniści Azotów pojechali do Gdańska na mecz z AZS AWFiS. Jednak, jeśli w Polsce, w związku z tragedią w kopalni Wujek w Rudzie Śląskiej, zostanie ogłoszona żałoba narodowa, spotkanie może zostać odwołane.
Ale z takim samym nastawieniem pojechali na Wybrzeże gracze Azotów. – Przecież nie będziemy grali na remis – ironizuje trener Marek Motyczyński. Szkoleniowiec nie ma jednak powodów do dalszych żartów. W domu został kontuzjowany skrzydłowy Sebastian Płaczkowski. Kolegom nie pomoże też leworęczny rozgrywający Michał Szyba, który po raz pierwszy wystąpił przed tygodniem przeciwko mistrzowi z Kielc. Stąd, aby mieć czternastu zawodników, trener zabrał juniora Pawła Kowalika.
Azotom z AZS zawsze gra się ciężko. Pokazały to mecze w ubiegłym sezonie. W Gdańsku górą byli akademicy, w Puławach – gospodarze. Co ciekawe, w obu przypadkach wygrana była identyczna, po 27:26. Puławianie mają szczególnie w pamięci ostatnią wyprawę do Trójmiasta. Po pierwszej połowie Azoty prowadziły 14:11, ale punkty nie pojechały na Lubelszczyznę. – AZS szybko wznawia grę po stracie bramki i na to musimy zwrócić uwagę. Na szczęście nie jest tej klasy przeciwnikiem, co Vive – dodaje szkoleniowiec Azotów. – Ostatnio dużo pracowaliśmy nad sprawnym powrotem do obrony. Nie będzie łatwo, ale liczymy tu na punkty.