ROZMOWA Z Ewą Wilczek, kołową SPR Lublin
– Bardzo dobrze, bo pokazałyśmy miejscowej młodzieży piłkę ręczną w wydaniu ekstraklasowym. Na trybunach panowała sympatyczna atmosfera, a doping był prowadzony w bardzo kulturalny sposób.
• Zrealizowałyście cel, czyli wygrałyście z Samborem, ale sporym problemem jest coraz dłuższa lista kontuzjowanych zawodniczek...
– Sambor nie sprawił nam większych problemów, choć wynik może tego nie pokazywać. Ten mecz miałyśmy bez przerwy pod kontrolą. Nie grałyśmy rewelacyjnie, ale nie ma się co dziwić, skoro przez ostatnie dni trenowałyśmy w piątkę, bo sześć zawodniczek pojechało na zgrupowanie reprezentacji. Teraz znowu mamy problemy, bo kilka dziewczyn jest poobijanych. Jednak mam nadzieję, że na styczniowy mecz z Zagłębiem Lubin będą już w pełni sprawne.
• W sobotę była pani najlepszą zawodniczką na parkiecie.
– Miałam sporo okazji do dobitek po rzutach koleżanek, więc skrupulatnie z tego korzystałam. Dobry mecz cieszy, ale najważniejsza będzie postawa w styczniowym spotkaniu z Zagłębiem. Wygrana z lubiniankami sprawi, że będziemy mogły być w miarę spokojne o pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym.
• Do tego czasu zostały wam jeszcze mecze z Olimpią-Beskid Nowy Sącz i Ruchem Chorzów. Ci rywale nie stanowią problemu?
– Stanowią i podejdziemy do tych spotkań maksymalnie skoncentrowane. Mecz w Nowym Sączu będzie szczególny dla Aliny Wojtas, która pochodzi z tego miasta. Na pewno pomożemy jej w dobrym występie.