W ekipie gospodarzy znowu dobrze spisywał się niedawno pozyskany bramkarz Krzysztof Lipka. W ataku brylował Michał Szyba.
Przyjemnie było oglądać triumfującą ekipę z Puław, która tym razem odprawiła z kwitkiem aktualnego wicemistrza Polski. Wprawdzie Zagłębie mocno przebudowało skład, tracąc kilku podstawowych zawodników, ale nawet osłabieni rywale potrafili wygrać w pierwszej rundzie z Azotami 26:24.
W rewanżu podopieczni trenera Piotra Dropka odrobili straty z nawiązką. Duża w tym zasługa Krzysztofa Lipki, który zagrał drugi mecz w barwach Azotów i ponownie był to udany występ.
Do 14 min sobotnie konfrontacja była dosyć wyrównana. Początkowo Azoty prowadziły 3:1 i 5:2, ale chwilę później Piotr Obrusiewicz, wychowanek Wisły, doprowadził do remisu 5:5. Po kilkuminutowej próbie sił sygnał do ataku dali Wojciech Zydroń i Michał Szyba.
Ten drugi rozgrywał jedno z najlepszych spotkań. Imponował nie tylko udanymi akcjami ofensywnymi, ale zademonstrował też kilka świetnych zagrań w obronie. Szczególną wartość miały przechwyty. Jeden z nich, w 27 min, był wyjątkowo efektowny. Szyba idealnie odczytał zamiar Obrusiewicza i przeciął jego podanie. Po zdobyciu piłki natychmiast przeprowadził skuteczną kontrę, doprowadzając do wyniku 16:11. Gospodarze uzyskali sześciobramkową przewagę (18:12) po golu Bogumiła Buchwalda, który kapitalnie zwiódł obrońców Zagłębia.
Tuż po zmianie stron prowadzenie puławian wzrosło do 7 goli (20:13 po bramce Szyby). Mecz toczył się pod pełną kontrolą gospodarzy do momentu kontrowersyjnej decyzji arbitrów (34 min), którzy na dwie karne minuty odesłali Lipkę. Wydaje się, że werdykt był pochopny, ponieważ jedyną winą bramkarza Azotów było to, że po przerwaniu kontry wpadł na niego przeciwnik.
Goście skorzystali z chwilowego zamieszania i zaczęli odrabiać stracony dystans. W 40 min było 22:20, a na domiar złego w jednym ze starć kontuzji doznał Buchwald, który utykając opuścił boisko i już do końca meczu pozostał na ławce rezerwowych. - Na szczęście uraz nie jest groźny i cały czas pozostaję do dyspozycji trenera - zapewnił po spotkaniu czołowy zawodnik Azotów.
W sobotniej konfrontacji z roli egzekutora dobrze wywiązywał się także Remigiusz Lasoń. Dzięki jego regularnym trafieniom Azoty odzyskały inicjatywę. W ważnych chwilach włączał się Zydroń, który nawet popisał się akcją jako... kołowy. W 49 min na tablicy świetlnej widniał rezultat 27:22, a Lasoń rzucił swojego jubileuszowego gola - numer 800 w ekstraklasie.
Z każdą kolejną minutą Zagłębie traciło ochotę do walki, a jego morale znacznie obniżyła seria świetnych interwencji Lipki. Stało się jasne, że puławianie, wspierani głośnym dopingiem zadowolonej publiczności, będą mieli następną okazję do świętowania wygranej.
Azoty Puławy - Zagłębie Lubin 33:26 (19:13)
Azoty: Lipka i Gładysz - Szyba 10, Zydroń 7, Lasoń 5, Buchwald 4, Płaczkowski 4, Sieczka 3, Kurowski, Mazur, Pomiankiewicz, Afanasjev. Kary: 10 min.
Zagłębie: Malcher i Zaprutko - Kieliba 7, Tomczak 4, Kozłowski 4, Adamczak 4, Obrusiewicz 3, Anuszewski 2, Żubrowski 1, Zadura 1, Niedośpiał, Steczek. Kary: 10 min.
Sędziowali: Jacek Jarosz (Łódź) i Tomasz Wrona (Kraków). Widzów: 600.
W OPINII TRENERÓW
- Niestety, w tej chwili mamy skromne możliwości rozegrania piłki i to jest najbardziej widoczne w naszych poczynaniach. Siłę ataku mieliśmy tylko w Kielibie. Może zachowując większy spokój nasza rywalizacja byłaby efektywniejsza. Cóż, musimy jakoś przetrwać ten zły okres. W tej chwili mam nowy zespół, który dopiero się dociera. Mam nadzieję, że w końcu przerwiemy czarną serię.
Piotr Dropek (Azoty)
- Mecz przebiegał zgodnie z naszym planem, chociaż trafiały się momenty przestojów. Na szczęście bez przykrych konsekwencji. Co można w naszej grze oprawić? Głównie skuteczność. W rzutach mamy jeszcze rezerwy. Pracujemy też nad zgraniem, zwłaszcza, że do zespołu dołączył bramkarz. W ostatnim spotkaniu był jednym z najjaśniejszych punktów drużyny. Mam też nadzieję, że nikt nie odniósł poważniejszych kontuzji, chociaż pewne problemy zgłosił Michał Szyba. Bogumił Buchwald ma drobny kłopot ze starym urazem.