Mamy zamiar powrócić na finały do Lublina - deklaruje Małgorzata Sadowska, bramkarka AZS AWFiS.
•Czeka was jednak niezmiernie trudne zadanie.
- Oczywiście, ale nikt nie mówi, że niewykonalne.
• Dwie porażki, które zanotowałyście na Globusie, mogą robić wrażenie.
- Na pewno, żadna z nas nie sądziła, że tak łatwo polegniemy. Naszym usprawiedliwieniem jest fakt, że mamy młody zespół. Różnica średniej wieku pomiędzy nami i SPR Safo wynosi 8 lat. Nic więc dziwnego, że dopadł nas paraliż i strach. W przeciwieństwie do nas, lublinianki wiele razy grały w meczach o wysoką stawkę.
• Nietrudno sobie wyobrazić atmosferę panującą po tych meczach. Czy nie przełoży się ona na sobotnie spotkanie?
- Z Lublina wyjeżdżałyśmy bardzo smutne. Liczyłyśmy, że uda się nam nawiązać walkę. Ale cóż, taki jest sport. Jednak cały czas wierzymy, że uda się odrobić straty i dlatego przez cały tydzień trenowałyśmy bardzo ostro.
• SPR Safo wybrało się do Gdańska w identycznym składzie. Nie obawia się pani podobnego rezultatu co tydzień temu?
- Mam nadzieję, że nie będzie powtórki. Gramy przed własną publicznością, sponsorami. To spowoduje, że zagramy na większym luzie. Na pewno łatwo się nie poddamy.
• Koncentrowanie wszystkich sił na sobotę, to dobre rozwiązanie?
- My nie mamy innego wyjścia, jak tylko postawienie wszystkiego na jedną kartę. Wiem również, że Lublin przyjeżdża po to, aby losy finału rozstrzygnąć jak najszybciej. Zobaczymy komu to wyjdzie z pożytkiem.
• Co będzie z AZS AWFiS, jeśli nie zdobędziecie złota?
- Nic szczególnego nie powinno się wydarzyć. Po awansie do finału apetyty urosły, ale już sam udział w walce o złoty medal jest dla nas sukcesem.
• Dla pani ten sezon był bardzo udany, więc pewnie pojawiły się jakieś oferty?
- Faktycznie, klika klubów dzwoniło. Chcę jednak, przynajmniej przez rok, pograć jeszcze w Gdańsku.
• A z Lublina się odezwali?
- No comments. (śmiech)
Rozmawiał Marcin Prażmowski