ROZMOWA Z Robertem Lisem, trenerem piłkarek ręcznych MKS Perła Lublin
- Jak ocenia pan sparingi z białoruskim Homlem?
– Było widać u nas brak zgrania. Od dawna przecież nie możemy zagrać chociażby jednego spotkania w pełnym składzie. Cały czas są jakieś kontuzje, ktoś nam wypada na kilka dni. Potrzebujemy po prostu zgrania. Ewa Urtnowska nie trenowała przez kilka dni, Sylwia Matuszczyk też ma swoje problemy zdrowotne. Z tego powodu Asia Szarawaga w piątek musiała grać przez cały mecz. Na pewno musimy poprawić grę w defensywie. Widać również, że bramkarki nie są w optymalnej formie, bo ruszają się jeszcze zbyt wolno. Wpływ na to miał jednak fakt, że w piątek rano mieliśmy ciężki trening na siłowni. Widziałem jednak też fajne momenty. Przede wszystkim cieszy mnie to, że zespół ani przez moment nie spuścił głowy i stale się mobilizował. Mamy jeszcze trochę czasu na zmianę niektórych elementów naszej gry.
- Do turnieju kwalifikacyjnego Ligi Mistrzyń pozostały już niespełna dwa tygodnie. Czy naprawdę można jeszcze wiele zmienić w grze drużyny?
– Oczywiście. Wierzę, że przez te dwa tygodnie będziemy mogli normalnie popracować i pograć 6x6. Będziemy dobrze przygotowani do meczów w kwalifikacjach Ligi Mistrzyń.
- Kiedy do treningu wrócą Walentyna Nieściaruk i Gabriela Besen?
– Wala trenuje z nami już od poniedziałku i być może w starciu ligowym z GTPR Gdynia dostanie kilka minut. To wszystko zależy jednak od tego jak będzie się czułą na treningach. Nie chcę zrobić głupstwa i przyspieszać jej powrót na boisko. Wprawdzie ma zielone światło od lekarzy i fizjoterapeutów, ale jej zdrowie jest najważniejsze. Gabriela dołączy do nas pod koniec września. Teraz przebywa w Chorwacji i ma przyjechać do Lublina gotowa, aby wejść w normalny trening.
- Jak pan ocenia postawę nowych skrzydłowych?
– Skrzydłowe na razie grają w kratkę, ale to jest taka „pozytywna kratka”. Zawsze któraś z nich zaskoczy mnie w pozytywny sposób. One mają jeszcze czas, aby wejść w zespół. Cieszą się także moim pełnym zaufaniem. Muszą się też do mnie przyzwyczaić i wiedzieć, że potrafię krzyknąć na zespół.
- W piątek kilka razy oberwało się Patrycji Królikowskiej...
– Raz się zdrzemnęła w obronie, ale nie róbmy z tego problemu. Daj Boże, żeby każda z nich zdrzemnęła się w meczu tylko raz, to byśmy tracili góra 16 bramek. Była najbliżej, to na nią krzyknąłem.
- Jak idzie wprowadzanie do zespołu Mii Moldrup?
– Do zespołu miała ją wprowadzać Ewa Urtnowska. Ona jednak ma kłopoty zdrowotne, dlatego Mia musi szybko wejść w nowy zespół. W moich planach miało to stać się dopiero w październiku. Ona ma olbrzymi galimatias w głowie związany z różnicą językową. Dziewczyny mówią do niej po angielsku, ja po francusku, zagrywki musi znać po polsku, a myśli przecież po duńsku. Na jej pozycji trzeba się znać z koleżankami „na dotyk”, dlatego dajmy jej czas. To solidna zawodniczka i dużo wniesie do naszej gry.
- Podczas turnieju w Budapeszcie widział pan na żywo SG BBM Bietiegheim, faworyta turnieju kwalifikacyjnego do Ligi Mistrzyń, który odbędzie się w Lublinie..
– Tak i mogę powiedzieć, że to silny zespół. Niemki regularnie grają w Lidze Mistrzyń. Do zawodów w Lublinie przygotujemy się jednak optymalnie.