W środowy wieczór doszło do pierwszego w sezonie 24/25 starcia pomiędzy głównymi kandydatami do złotego medalu w Orlen Superlidze Kobiet. MKS FunFloor okazał się lepszy w Lubinie od KGHM Zagłębia. Lublinianki wygrały 25:24. Jak spotkanie oceniają przedstawicielki obu ekip?
Edyta Majdzińska (MKS FunFloor Lublin)
– Przede wszystkim cieszę się, że na hali w Lubinie wygraliśmy ten mecz bez rzutów karnych. Poprzedni sezon to były bardzo wyrównane mecze, które kończyły się rzutami karnymi. Ogólni, myślę, że bardzo dobre granie mojego zespołu. Dosyć dużo było nieskutecznych rzutów z sześciu metrów, tak przebiegała pierwsza połowie. W drugiej trochę słabsze pierwsze 15 minut, ale później zespół wzniósł się na wyżyny, zagrał z bardzo małą ilością błędów, skuteczniej, odważniej, do bramki i świetnie w obronie. Defensywę domykała Antosia w bramce, więc jak najbardziej końcówka spotkania na naszą korzyść.
Aleksandra Rosiak (MKS FunFloor Lublin)
– Mówiłam już wcześniej, że drużyna będzie trochę inna w tym sezonie. Skuteczność trochę nam popsuła plany. W drugiej połowie mimo że Zagłębie nam odskoczyło, to potrafiliśmy wziąć się w garść i pokazać, że jesteśmy drużyną. Walczyłyśmy do ostatniej minuty i cieszę się, że końcówka potoczyła się po naszej myśli i że mamy punkty, na których nam zależało. To nie jest ostatni mecz w Lubinie, w którym będziemy walczyć i pokazywać charakter. Mamy wysokie cele i chcemy to udowadniać w każdym występie.
Magda Balsam (MKS FunFloor Lublin)
– Ja lubię tu przyjeżdżać, ta hala mnie napędza i mecze też. Nic tylko się cieszyć, wiadomo jednak, że jeszcze sporo meczów przed nami. To spotkanie miało nas zweryfikować, gdzie jesteśmy i co wypracowałyśmy. Wiemy jednak, że to nie był jeszcze doskonały występ w naszym wykonaniu. Poprzednie mecze się nam wymykały po remisach, a tym razem chciałyśmy zwyciężyć w regulaminowym czasie gry i zabrać trzy punkty do siebie.
Bożena Karkut (KGHM MKS Zagłębie Lubin)
– Przegraliśmy, straciliśmy trzy punkty, więc nie mogę być zadowolona. Wiemy, że Lublin, to drużyna trudniejsza niż do tej pory. Obie ekipy walczyły o zwycięstwo i każdy wynik był możliwy. My nie wykorzystaliśmy swoich szans, w momencie, w którym prowadziliśmy. W drugiej połowie odskoczyliśmy na plus cztery, niewykorzystane przewagi i jeszcze wpuszczone bramki, to momenty, które pozwoliły się rywalkom odrodzić. Nie wyciągnęliśmy wniosków z pierwszej połowy. Dwie drużyny na wyrównany poziomie, każdy mógł wygrać, zremisować i przegrać. My przegraliśmy, ale gra dopiero się zaczęła.