Rozmowa z Robertem Lisem, trenerem piłkarzy ręcznych Azotów Puławy, brązowych medalistów mistrzostw Polski
- Który brąz smakuje lepiej: ten, wywalczony po raz pierwszy w historii, już na trzy kolejki przed końcem sezonu czy ubiegłoroczny, zdobyty dopiero w ostatniej kolejce, po zwycięstwie w Zabrzu z Górnikiem?
– Zdecydowanie bardziej cenię krążek wywalczony obecnie. Przed rokiem przejąłem drużynę w trakcie sezonu i dopiero w końcówce rozstrzygnęliśmy sprawę brązu. W obecnym, od początku do końca pracowaliśmy razem w zespole nad osiągnięciem założonego celu. Doceniamy to tym bardziej, że sukces osiągnęliśmy prawie miesiąc przed oficjalnym zakończeniem sezonu.
- Azoty w takim składzie personalnym, jaki mieliśmy okazję oglądać mogły osiągnąć coś więcej niż tylko brązowy medal, półfinał Pucharu Polski i odpadnięcie w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Europejskiej z Fuechse Berlin?
– Przy bardziej szczęśliwym losowaniu w pucharach w Europie oraz Pucharze Polski mogliśmy osiągnąć więcej. Rywalizacja w lidze i Pucharze Polski wydatnie pokazała, że zarówno Łomża Vive Kielce, jak też Orlen Wisła Płock nam i innym drużynom daleko i szybko odjechały. Szczególnie pod względem finansowym zespół z Płocka powiększył nad nami przewagę. Myślę, że gdybyśmy nawet trenowali codziennie po 12 godzin, to i tak nie zagrozilibyśmy obecnie obu drużynom.
- Po raz drugi w rozgrywkach PGNiG Superligi nie było play-off. Takie rozwiązanie powinno być stosowane w kolejnym sezonie?
– System play-off nie jest zbyt sprawiedliwy. Przy istnieniu takiego rozwiązania jeden słabszy mecz, chwilowy dołek formy, może decydować nawet o medalu. Ostatnio pojawiły się kontuje, które w końcówce sezonu wykluczyły nam dwóch zawodników. Dla drużyny może to być problem. Brak play-off sprawia, że o jak najlepszy wynik walczysz przez cały sezon, a nie tylko w końcówce. System pucharowy, w którym tylko zwycięzca gra dalej jest atrakcyjny dla kibiców, trzymający w napięciu. Stosujemy go w Pucharze Polski, można też stworzyć nowe rozgrywki, np. Puchar Ligi. Więcej grania, to większe zdobywanie doświadczenia, a co za tym idzie, więcej emocji u kibiców.
- We wtorek rywalizacja o mistrzostwo Polski. Orlen Wisła Płock, która traci do lidera i mistrza Polski Łomży Vive Kielce tylko trzy punkty, może zdetronizować kielczan?
– Wszystko jest możliwe. Jedna i druga drużyna jest na fali. Kielczanie pokazali siłę wygrywając z Montpellier i awansując do Final Four Ligi Mistrzów. Bardzo trudno wskazać faworyta. Być może jeden, może dwa procenty więcej moglibyśmy dać Wiśle, która gra u siebie. Liczę, że obejrzymy ciekawe i emocjonujące spotkanie, najpierw w lidze, a w czerwcu w Pucharze Polski.
- Jak pan widzi szanse Vive w Final Four Ligi Mistrzów, a Orlen Wisły w Final Four Ligi Europejskiej? Płock w półfinale zagra z Benfiką Lizbona, Vive przeciwnika pozna we wtorkowym losowaniu.
– Po dotarciu do końcowego etapu trzeba wygrać dwa mecze i dopiero wtedy jest się na samym szczycie. Fajnie byłoby gdyby zespoły z Polski znalazły się na podium. Trudno wyrokować, na którym miejscu zakończą Final Four. Najważniejsze dla nas jest to, że będziemy mogli usiąść i delektować się piłką ręczną na najwyższym światowym poziomie.