Nowy sezon rozpoczął się w Tomaszowie Lubelskim od małego zawodu. Drużyna Stanisława Kaniewskiego przegrała u siebie z Kęczaninem Kęty 2:3. – Liczyliśmy na wygraną, ale z drugiej strony mamy nowy zespół i potrzeba czasu, żeby dziewczyny się zgrały – przyznaje szkoleniowiec niebiesko-białych.
Pierwszy set zapowiadał duże problemy, bo przyjezdne wygrały do 18. W drugim wszystko wróciło do normy i wydawało się, że trzy punkty, jak najbardziej są w zasięgu gospodyń. W końcu Marta Chwała i jej koleżanki łatwo rozbiły rywalki do 13. W trzeciej partii poszły za ciosem (25:19) i wygrana była już na wyciągnięcie ręki. Niestety, w kluczowych momentach górą były zawodniczki Kęczanina. W czwartym secie triumfowały do 16, a w tie-breaku okazały się lepsze o trzy „oczka” (12:15). I w Tomaszowie trzeba było się zadowolić tylko punktem.
– W przerwie między sezonami, jak zwykle przebudowaliśmy drużynę. Zespół jest praktycznie nowy, bo ubyło aż siedem dziewczyn. Dlatego to wszystko dopiero się kształtuje i musimy jeszcze trochę pograć ze sobą. Ja też poznaję dziewczyny, jak zachowują się w trudnych momentach. W turniejach towarzyskich wyglądało to fajnie, ale wiadomo, że liga to co innego. Drużyna musi dojrzeć. Mamy pewne słabości, które staramy się maskować – wyjaśnia trener Kaniewski.
I dodaje, że jego podopieczne czeka teraz kilka trudnych pojedynków. – Już za tydzień gramy w Sędziszowie Małopolskim, później będzie: MKS Imielin, Wisła Kraków, czy KSZO. A to kluby, które dokonały bardzo ciekawych wzmocnień. Co roku ten początek jest trudny, z powodu zmian w składzie. Musimy szybko wyciągnąć wnioski po pierwszej porażce. To dla nas lekcja i dalej budujemy zespół, ale mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. O co gramy? Nie chciałbym na razie mówić konkretnie, że walczymy o to, czy o tamto. Najważniejszy będzie każdy kolejny mecz – zapowiada opiekun Tomasovii.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – UMKS Kęczanin Kęty 2:3 (18:25, 25:13, 25:19, 16:25, 12:15)
Tomasovia: Wąsik, Świerkosz, Honchar, Staworzyńska, Żurawska, Chwała, Tabaczuk (libero) oraz Tyska, Dzida, Oleś.
Nowy projekt w Lublinie
Od porażki nowy sezon rozpoczęły także zawodniczki AZS UMCS. Lublinianki musiały uznać wyższość Popradu Stary Sącz, z którym przegrały na wyjeździe 0:3
Podobnie, jak w Tomaszowie Lubelskim, także w zespole akademiczek sporo się ostatnio zmieniło. Drużynę objął nowy trener Wojciech Ignatiuk, a skład też znacząco różni się od tego, który na drugoligowych parkietach występował w poprzednich rozgrywkach.
Na efekty też trzeba będzie jeszcze poczekać. W pierwszym meczu AZS UMCS przegrał gładko z Popradem. Najbardziej wyrównany był drugi set, w którym gospodynie były lepsze o pięć punktów (25:20). W pierwszym triumfowały do 18, a w trzecim pozwoliły rywalkom na zdobycie tylko 16 „oczek”.
– Na pewno mieliśmy trudnego rywala na początek. Naszej drużyny nie można jednak postrzegać przez prymat poprzedniego sezonu, bo tak naprawdę w składzie została jedna zawodniczka. To zupełnie nowy projekt i nie ma co ukrywać, że czeka nas sporo pracy. Dziewczyny potrzebują się zgrać i wejść w rytm meczowy. A trzeba też pamiętać, że Poprad to akurat zespół, który w podobnym składzie występuje już od kilku lat. Było widać, że dobrze się rozumieją, a u nas jeszcze tego brakuje – wyjaśnia trener Ignatiuk.
Sandecja Poprad Stary Sącz – AZS UMCS AS Lublin 3:0 (25:18, 25:20, 25:16)
AZS UMCS: Majewska, Bryda, Karpiuk, Pawlik, Waszkiewicz, Walczuk, Akulich (libero) oraz Duma, Sztorc.