Drugie domowe zwycięstwo Tomasovii. Niebiesko-białe pokonały przed własną publicznością Sandecję Poprad Stary Sącz 3:0. Wynik nie do końca pokazuje jednak obraz spotkania.
Kibice w Tomaszowie Lubelskim obejrzeli zacięte zawody. W pierwszym secie gospodynie wygrały co prawda do 19, a w drugim pozwoliły rywalkom zdobyć trzy „oczka” mniej.
W obu partiach przyjezdne długo dotrzymywały jednak kroku faworyzowanej drużynie Stanisława Kaniewskiego. Dopiero w końcówkach miejscowe potrafiły przechylić szalę na swoją stronę. W trzeciej odsłonie rywalki ze Starego Sącza postawiły się najmocniej, ale nie były w stanie „urwać” nawet seta, bo przegrały 23:25 i całe zawody 0:3.
– Wynik na pewno nie pokazuje tego, co działo się na parkiecie. To był zacięty mecz, a przeciwnik mocno nam się postawił. Przede wszystkim bardzo dobrze bronił, a nam ciężko było kończyć piłki w ataku. Do połowy każdego z setów trwała wyrównana walka. Dopiero w końcówce potrafiliśmy odchodzić z wynikiem. A to dzięki zagrywce i blokowi, które świetnie funkcjonowały – przekonuje trener Kaniewski.
Szkoleniowiec przyznaje też, że jego drużyna powoli idzie do przodu. – Skład się ustabilizował, szóstka jest już ukształtowana, a dziewczyny, które wchodzą z ławki też dokładają swoją cegiełkę. Dlatego cieszy, że udało się wygrać za trzy punkty, bo sporo kibiców przyszło nas obejrzeć, a poziom gry też był całkiem niezły. Szkoda tylko, że teraz czeka nas przerwa aż do 19 listopada – dodaje opiekun ekipy z Tomaszowa Lubelskiego.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – Inex Sandecja Poprad Stary Sącz 3:0 (25:19, 25:16, 25:23)
Tomasovia: Wąsik, Żurawska, Świerkosz, Dzida, Chwała, Romaszko, Tabaczuk (libero) oraz Tyska, Staworzyńska, Honchar.
Błędy własne i kiepska skuteczność
Piąty mecz i piąta porażka AZS UMCS. Tym razem lublinianki przegrały w Sędziszowie Małopolskim z tamtejszą Marbą 0:3
Drużyna Wojciecha Ignatiuka w pierwszym secie nie miała nic do powiedzenia i przegrała gładko do 16. W kolejnych odsłonach było niewiele lepiej, bo lublinianki zapisały na swoim koncie po 19 punktów. Znowu przyjezdne popełniły za dużo błędów własnych, ale to nie był jedyny problem przy okazji ostatniego spotkania.
– Nasze błędy to jedno, ale tym razem mieliśmy też problem ze skutecznością. Kiedy dobrze broniliśmy to i tak nic z tego nie wynikało, bo nie potrafiliśmy tego zamienić na punkty w kontrataku. Jestem bardzo ciekawy, jak będziemy wyglądali w kolejnym spotkaniu. Do tej pory tylko raz zagraliśmy u siebie. I ten występ był znacznie lepszy od tych na wyjeździe. Teraz, już w piątek czeka nas mecz z rywalem, który jest blisko nas w tabeli. Myślę, że po tych zawodach będzie można powiedzieć coś więcej na temat naszej drużyny: na jakim jesteśmy etapie i ile nam brakuje do tego przynajmniej średniego poziomu w naszej grupie – przyznaje Wojciech Ignatiuk, trener AZS UMCS.
Jego podopieczne dwa razy z rzędu zagrają w Lublinie. 11 listopada z Maratonem Krzeszowice, a osiem dni później podejmą znacznie wyżej notowaną Tomasovię.
Marba Sędziszów Małopolski – AZS UMCS Lublin 3:0 (25:16, 25:19, 25:19)
AZS UMCS: Majewska, Bryda, Pawlik, Karpiuk, Waszkiewicz, Duma, Akulich (lbero) oraz Walczuk, Dudziak, Sztorc, Mańka (Libero).