(fot. DW)
Rozmowa z Jackiem Ziółkowskim, menadżerem żużlowego Motoru Lublin
- Podczas piątkowej gali plebiscytu Sportowiec Roku 2022 Województwa Lubelskiego odebrał pan wyróżnienie dla drużyny roku. Kapituła doceniła przede wszystkim wywalczenie przez Motor tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Miło jest wracać pamięcią do ubiegłorocznego finału PGE Ekstraligi?
– Na pewno, bo takiego sezonu nie było w historii żużla w Lublinie. Tytuł Drużynowego Mistrza Polski to zdecydowanie największy sukces, ale pamiętajmy, że w ubiegłym roku jako zespół zdobyliśmy cztery złote medale. Wygraliśmy także Mistrzostwa Polski Par Klubowych oraz drużynowe i parowe rozgrywki młodzieżowe. Wracając do ligi, to dodatkowej satysfakcji dodaje sposób, w jaki to się odbyło. Kontuzja Mikkela Michelsena na próbie toru przed pierwszym meczem półfinałowym w Toruniu mocno pokrzyżowała nam plany. Duńczyk nie był w pełnej dyspozycji w rewanżu i w pierwszym starciu finałowym w Gorzowie. Na szczęście potem były dwa tygodnie przerwy i w jakiś sposób Mikkel doszedł do siebie. Ale spotkanie rewanżowe nie zaczęło się tak, jak powinno. Nie ukrywam, że wszyscy liczyliśmy, że bieg młodzieżowy skończy się podwójnym zwycięstwem, ale ze względu na upadek Mateusza Cierniaka zanotowaliśmy tylko remis. W końcu powoli, bo powoli, ale jednak zaczęliśmy odrabiać straty (Motor miał do odrobienia 12-punktową stratę z pierwszego meczu – przyp. aut). Widziałem zachowanie chłopców w parku maszyn i to, jak jeden drugiemu pomagał, przekazywał wskazówki o tym, jak się zmienia tor, jakie korekty zrobić w silniku. Widać było, że im niesamowicie zależało na tym, żeby to odrobić. Poza tym, to fajne uczucie, kiedy wszyscy mówią, że nie masz szans, a ty chcesz pokazać, że jednak się uda. No i udało się…
- Miło jest powspominać, ale dziś już chyba jest pan myślami bardziej przy kolejnym sezonie?
– Cieszymy się ze złotych medali, ale rzeczywiście przed nami nowy sezon. Na pewno będzie trudniejszy, bo obrona tytułu jest cięższa niż zdobycie go. Ale będzie ciekawie, będziemy starali się tego dokonać.
- Do kolejnych rozgrywek drużyna już tradycyjnie przygotowywała się na obozie rowerowym w hiszpańskim Calpe.
– Postawiliśmy na sprawdzone metody. Co roku chłopcy rozpoczynają wspólne przygotowania jeżdżąc sporo na rowerach. Potem mamy zaplanowany wyjazd na południe Europy na tor w Chorwacji. Później będziemy szukali okazji do jazd w Polsce. Zobaczymy, na ile pomoże nam w tym pogoda.
- Z drużyną rozstali się Mikkel Michelsen, Maksym Drabik i Wiktor Lampart. Doszli Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren, Jack Holder i junior Bartosz Bańbor. Tak wielu zmian w składzie nie było od początku istnienia tego zespołu.
– To prawda, do tej pory nie było aż tak dużych zmian. Z reguły to było jedno, czasami dwa nowe nazwiska. Teraz pozyskaliśmy trzech nowych seniorów. Zobaczymy, jak to zadziała. Na pewno kibice powieszą nam poprzeczkę wyżej. Wiemy, że czekają nas bardzo trudne mecze wyjazdowe. Jest w sporcie coś takiego, że jak przyjeżdża mistrz Polski, to dla każdej drużyny obowiązuje hasło „bij mistrza”. Ale nie możemy się poddawać. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jesteśmy tym mistrzem i powinniśmy pokazać, na co nas stać.
- Zasada „bij mistrza” to jedno, ale wasi potencjalni rywale do walki o złoto na papierze wyglądają mocniej, niż w poprzednim sezonie. Włókniarz Częstochowa wzmocnił się pozyskanymi z Motoru Michelsenem i Drabikiem. Do Betard Sparty Wrocław wraca Artiom Łaguta, doszedł Piotr Pawlicki… Konkurencja będzie silna.
– Ale nasi zawodnicy też nie są ogórkiem robieni… (śmiech) Myślę, że pokażą, na co ich stać. Wiemy chociażby, że Fredka (Fredrik Lindgren – przyp. aut.) od lat zawsze ma bardzo dobrą wiosnę i liczę, że teraz też zacznie sezon z wysokiego C. Będziemy starali się zrobić wszystko, żeby zadowolić kibiców.
- Jack Holder jest w stanie być w Lublinie zawodnikiem, który będzie robił różnicę?
– Ne ukrywam, że liczę na to, że Jack zrobi w Lublinie taki numer, jak trzy lata temu Matej Zagar, czyli odjedzie swój najlepszy sezon w karierze. Czy tak się stanie? Zobaczymy.
- Rozumiem, że o Bartosza Zmarzlika jest pan spokojny?
– I to bardzo! Bartek to Bartek. Dla mnie jest to najlepszy żużlowiec w historii. Nie chodzi o liczbę tytułów mistrza świata, bo pod tym względem są od niego lepsi, ale o to, jak jeździ. O niego jestem spokojny.
- Przez ostatnie lata Motor słynął z bardzo silnej formacji juniorskiej. W składzie pozostał indywidualny mistrz świata juniorów Mateusz Cierniak, ale po odejściu Wiktora Lamparta pojawia się znak zapytania przy pozycji drugiego młodzieżowca.
– Pozyskaliśmy utalentowanego Bartka Bańbora. Jest Kacper Grzelak i dwaj młodzi juniorzy, którzy dojdą w połowie roku, kiedy skończą 16 lat. Będą treningi, mecze sparingowe i zobaczymy, kto będzie jeździł. Ale zauważmy, że inne drużyny też doznały osłabień. Włókniarz, który wzmocnił się Michelsenem i Drabikiem, stracił dwóch juniorów. I to mocnych, którzy robili wielką robotę. Może i mamy mały kłopot w tej kwestii, ale nie jest tak źle.
- Czeka was bardzo mocny początek sezonu, bo już na starcie zmierzycie się z głównymi rywalami. W pierwszej kolejce do Lublina przyjeżdża Betard Sparta, a w drugiej wy jedziecie do Częstochowy.
– Dlatego musimy zdobyć cztery punkty w dwóch pierwszych kolejkach, a potem już będzie z górki (śmiech). Ale mówiąc już całkiem serio, wszystko jest do wygrania. Zawsze powtarzam, że nie ma meczu, którego nie można wygrać. Jestem urodzonym optymistą, dlatego przed rewanżowym meczem finałowym poprzedniego sezonu, od którego zaczęliśmy tę rozmowę, byłem przekonany, że to wszystko jest do zrobienia. Pamiętam naszą odprawę z zawodnikami pod zegarem podczas obchodu toru. Powiedziałem im, że zawsze walczymy o 46 punktów, bo tyle daje zwycięstwo. A tego dnia potrzeba było nam tylko o pięć „oczek” więcej. To niedużo, zwłaszcza, że jechaliśmy u siebie. Historia pokazała, że miałem rację.