Nad żużlową Polską finalnie wyszło słońce. Pięknie świeciło w Toruniu, Grudziądzu czy Lesznie i tam rozbrzmiały pierwsze akordy ekstraligowej melodii. Cicho było niestety w Lublinie i to chyba jedyne czego możemy zazdrościć reszcie kraju.
Mecz godny otwarcia
Ściganie rozpoczęło się w Grodzie Kopernika. Miejscowy Apator na inaugurację podejmował zawsze groźną ebut.pl Stal Gorzów. W teorii miało być raczej szybko i przyjemnie dla gospodarzy. Argumentów było sporo, bo przecież Gorzowianie mieli się zacząć przebudowywać. Było wiele sceptycyzmu: formacja juniorska nie domaga, trudny wyjazd, a Oskar Fajfer to nie Bartosz Zmarzlik. Zgodnie z oczekiwaniami przyjezdni zostali odprawieni z kwitkiem, jednak pozostawili po sobie bardzo pozytywne wrażenie.
Przewidywania rzeczywiście się sprawdziły, jednak wygrana torunian nie była tak przekonująca jakby się spodziewano. Ostatecznie czteropunktowy triumf Aniołów zostawia otwarte drzwi w kontekście walki o bonus w rundzie rewanżowej. Patrząc na oczekiwania obu drużyn może to być kluczowy dwumecz w kontekście walki o rundę play-off, a to co działo się na MotoArenie dało jasny sygnał, ze nie tylko pewne utrzymanie będzie celem żółto-niebieskich.
Godnym odnotowania jest postawa najnowszego nabytku drużyny z województwa Lubuskiego – Oskara Fajfera. Dwa zwycięstwa biegowe i ostateczne 9 punktów wydatnie przyczyniło się do łącznego wyniku jego ekipy. Wygrywając bieg 14 wlał jeszcze na krótko nadzieje o punktach w serca kibiców swojej drużyny.
Kwestia samego zwycięstwa była nierozstrzygnięta aż do gonitwy numer 15. W niej jednak mimo wygranej Martina Vaculika skończyło się „tylko” 3:3. Szymon Woźniak nie był w stanie rozdzielić umiejętnie jadących parą liderów gospodarzy – Emila Sajfutdinowa i Roberta Lamberta. Ten pierwszy na dobre powrócił do ścigania i zanotował 11 „oczek”, podobnie jak „Lambo” i przy poprawnej postawie Dudka wystarczyło to tego dnia na podopiecznych Stanisława Chomskiego.
For Nature Solutions KS Apator Toruń – ebut.pl Stal Gorzów 47:43
Apator: 9.Patryk Dudek 9+1(3,3,1*,1,1), 10. Robert Lambert 11+2(3,2*,2,3,1*) 11.Paweł Przedpełski7+1(0,1*,3,3,0) 12. Emil Sajfutdinow 11+1(2,2,2*,3,2) 13. Wiktor Lampart 4 (0,1,3,0) 14. Krzysztof Lewandowski 2(1,1,0) 15. Mateusz Affelt 3(3,0,0)
Stal: 1.Szymon Woźniak 8+2(1*,2*,3,2,0)2. Oskar Fajfer (1,3,0,2,3) 3. Martin Vaculik 11+1(2,3,1*,0,2,3) 4. Wiktor Jasiński (2,0,2,-) 5.Anders Thomsen 7+2(3,w,1,1*,2*) 6. Mateusz Bartkowiak 0, 7. Oskar Paluch 4+1(2,1,1*)
Jeszcze sobie poczekają
Trzydzieści lat – tak długo na wygraną w Grudziądzu czekają żużlowcy Tauron Włókniarza Częstochowa. Kontuzja Kacpra Woryny, fatalna postawa Jakuba Miśkowiaka, a przede wszystkim fantastyczny Nicki Pedersen każą im poczekać jeszcze przynajmniej rok.
GKM, a w zasadzie Pedersen i długo nic, bo tak trzeba nazwać ich występ, wyciągnęli maksimum ze swojej formy i zremisowali z brązowym medalistą mistrzostw Polski. Przyjezdni tego dnia nie mogli się odnaleźć na grudziądzkim owalu, wyraźnie brakowało im prędkości. Mikkel Michelsen próbował jak mógł, startował na swoich obu motocyklach, a jedynym pozytywem dla niego okazał się bieg 14 w, którym pewnie pokonał parę rywali.
Pozostali dwaj Duńczycy nadawali ton temu co działo się przy Hallera. Nowy selekcjoner reprezentacji Danii zanotował perfekcyjny komplet – 18 punktów, raz wygrywając również bieg jako rezerwa taktyczna. Z kolei Leon Madsen dopisał 13 „oczek” do konta Włókniarza, dwukrotnie pokonany, tylko, właśnie przez starszego kolegę.
W układance trenera Kędziory sporo zamieszania wprowadziła kontuzja Woryny, która wyszła dopiero po próbie toru. Nawet świetny występ Franciszka Karczewskiego i przyzwoity Kajetana Kupca nie były w stanie zrekompensować braku, będącego w wyśmienitej dyspozycji, wychowanka ROW-u Rybnik.
Ostatecznie honorowo podzielono się punktami, a w ich jeździe obu stron było widać nadal sporo mankamentów. Więcej od siebie powinni wymagać przede wszystkim pozostali seniorzy GKM-u. Max Fricke, który miał odciążyć Pedersena zanotował cztery „dwójki” i defekt, a Mateusz Szczepaniak zaledwie dwa punkty.
Zooleszcz GKM Grudziądz – Tauron Włókniarz Częstochowa 45:45
GKM: 9. Fredrik Jakobsen 6+2(0,3,1*,1,1*), 10. Max Fricke 8+1(2,d,2,2*,2), 11. Gleb Chugunow 8+1(2,1,2*,3,0), 12. Mateusz Szczepaniak 2+1 (2*,0,-,0), 13.Nicki Pedersen (3,3,3,3,3,3), 14.Wiktor Rafalski 0 (0,0,-), 15.Kacper Pludra 3 (1,0,2*), 16. Kacper Łobodziński 0 (0).
Włókniarz: 1. Leon Madsen 13 (3,2,3,3,2), 2. Jakub Miśkowiak 2+1(1,1*,0,d,0), 3. Mikkel Michelsen 8+2(1,2*,1*,1,3), 4. Maksym Drabik 9+2 (1,3,2,2*,1*) 5. Kacper Woryna, 6. Franciszek Karczewski 8 (3,3,1,1,w), 7. Kajetan Kupiec 5+1 (2*,0,2,w,1).
Nowicjusz z charakterem, ale bez punktów
Wobec odwołania pierwszej kolejki w Lublinie ostatnim daniem świątecznego weekendu z najlepszą ligą świata pozostało starcie Fogo Unii Leszno z Celfast Wilkami Krosno. W niedzielne popołudnie fantastyczne ściganie obejrzeli kibice w Lesznie.
Po dwóch seriach startów beniaminek rozgrywek prowadził 20-22 i wielu przecierało oczy ze zdumienia. Co ciekawe, Jayson Doyle nie wyglądał jeszcze na kogoś, kto już osiągnął szczyt swojej dyspozycji. Zaskakująco dobrze zaprezentował się Vaclav Milik i Mateusz Świdnicki, którzy po dwóch seriach mieli już po jednej „trójce” na koncie. Świetnie spisał się także Krzysztof Sadurski, jadąc poprawnie, a w bezpośrednim pojedynku z Januszem Kołodziejem przegrał dopiero na ostatniej prostej.
Im dalej w mecz tym więcej niepokoju wlewało się w nastroje przy „Smoczyku”. Dość powiedzieć, ze przed nominowanymi to właśnie goście byli na dwupunktowym prowadzeniu, a gdyby nie defekt kapitana Wilków – Andrija Lebedevsa w biegu 10 to mecz byłby już przed dwoma ostatnimi starciami niemalże rozstrzygnięty. Przedostatnia gonitwa zakończona remisem po wygranej byłego lidera leszczyńskich Byków rozbudziła apetyty przed ostatnim epizodem. Po odpowiedniej porcji gwizdów dla „zdrajcy” (Doyle opuścił Leszno na rzecz Krosna mając już podpisany kontrakt – red) kibice byli gotowi na deser. W jego skład weszli Kołodziej i Zengota naprzeciwko Lebedevsa i Milika.
Ostatni bieg to już koncert kapitana gospodarzy. Długo ścigał swojego vis-a-vis i kiedy wreszcie dopadł go na trzecim okrążeniu był już nie do złapania. Po długiej nieobecności Zengota wspaniale wrócił do Ekstraligi. Pewnie triumfował, a Unia wygrała 5:1 i cały mecz 46:44. Drużyna z Krosna zaprezentowała się bardzo przyzwoicie, ale w ostatecznym rozrachunku wraca do domu pokonana. Tabela najlepszej ligi świata nie zna też rubryki „za styl” i mimo dobrej zaliczki przed rewanżem nie można być zadowolonym z debiutu. Biało-niebiescy uciekli spod topora i w meczach z mocniejszą częścią stawki to już nie wystarczy.
Fogo Unia Leszno – Celfast Wilki Krosno 46:44
Unia: 9. Bartosz Smektała 7+2 (2,2,2*,0,1*), 10. Janusz Kołodziej 11+2 (3,1*3,2,2*), 11. Jaimon Lidsey 6 (0,0,3,3), 12. Grzegorz Zengota 10+1 (1,3,2*,1,3), 13. Chris Holder 8 (3,1,2,0,2), 14. Antoni Mencel 1 (1,0,0,), 15. Damian Ratajczak 3 (3,0,0).
Wilki: 1. Vaclav Milik 7+2(3,2.0,2*,0), 2. Mateusz Świdnicki 5+1(0,3,1,1*), 3. Jayson Doyle 10 (1,2,3,1,3), 4. Krzysztof Kasprzak 6+2 (1*,1*,1,3,0), 5. Andrej Lebedevs 9 (2,3,0,3,1), 6. Krzysztof Sadurski 5 (2,2,1), 7. Denis Zieliński 2 (0,0,2).