Finalizując ten ruch wydawało się, że Platinum Motor sporo ryzykuje. Włókniarz żegnał Szweda z myślą, że ten nie da już zbyt wiele ich zespołowi. Kolejny sezon pokazał im jednak, że byli w sporym błędzie. A skorzystał na tym klub z Lublina, bo Fredrik Lidngren ma za sobą świetny sezon. Czy docenią go również nasi Czytelnicy, przy okazji Plebiscytu na Sportowca 2023 roku?
Lindgren to dla kibiców drużyn jak Falubaz Zielona Góra czy Włókniarz Częstochowa postać mogąca ubiegać się o status legendy. Na takowy w Lublinie zaczął sobie pracować już w pierwszym sezonie. „Fast Freddie” odnalazł tutaj świetne środowisko do jazdy. Pomimo ogromnych oczekiwań związanych z tym transferem udało mu się sprostać presji na niego nakładanej. Nie uniknął słabszych spotkań, jak chociażby to z wyjazdowe Włókniarzem czy cały dwumecz z GKM-em Grudziądz.
Zwyżka formy w lidze przypadła mu na końcówkę sezonu, a przede wszystkim fazę play-off. Wtedy Szwed potwierdził, że poza świetnym cyklem Grand Prix jest także ogromną wartością dla drużyny. Pomimo tak długiej i bogatej kariery tytuł mistrzowski z ubiegłego roku jest dla niego dopiero drugim zdobytym na polskich torach. Wcześniej dokonał tego w 2009 roku z wyżej wymienionym Falubazem. Po czternastoletniej przerwie był w stanie powtórzyć ten wyczyn, w dodatku mając przy nim ogromny udział.
Lindgren mógł skompletować dublet, ale jego Vastervik ostatecznie uległo w finale Eliteserien Dackarnie Malilla. To właśnie jego rodzimy tory były tymi na, których nie miał sobie równych. Nawet w starciach z równymi sobie gwiazdami PGE Ekstraligi często wychodził zwycięsko. Mimo to kryzys szwedzkiego żużla trwa w najlepsze i poza „Fretką” próżno szukać zawodnika, mogącego wspomóc go w turniejach takich jak drużynowe mistrzostwa świata. Triumf z 2015 pozostaje tylko pięknym wspomnieniem dla fanatyków czarnego sportu ze Skandynawii.
38-latek był także jedynym od dawna zawodnikiem, który pokazał Bartoszowi Zmarzlikowi, że jest dla niego konkurencja w Speedway Grand Prix. Przegrał z Polakiem jedynie o 8 „oczek”, a przed finałem sezonu w Toruniu wciąż miał realne szanse na pokonanie mistrza. Zabrakło naprawdę nie wiele, a Szwed stawał na turniejowym podium aż sześć razy, tyle samo co ostateczny triumfator zawodów.
Wydawało się, że jeśli poprzednia kampania nie wypadnie dobrze dla Lindgrena, ten może nawet rozważać zakończenie kariery. Zmiana otoczenia okazała się jednak strzałem w dziesiątkę i teraz bliżej mu do kolejnej walki o podium SGP niż myślenia o tym, by odwiesić gogle do szafy.
– Czuję się naprawdę dobrze w Lublinie. Od początku moje zdobycze punktowe wyglądały nieźle, ale teraz uważam, że wyglądam coraz lepiej – mówił po spotkaniu z Apatorem. Problemy, które miał w 2022 roku są już historią i teraz wraz z zespołem „Koziołków” wydaje się gotowy do walki o trzeci z rzędu tytuł.