(fot. Szymon Szymonowicz)
Rozmowa z Szymonem Szymonowiczem, zapaśnikiem Cementu-Gryfa Chełm, mistrzem Polski w kategorii do 87 kg podczas zawodów w Raciborzu
W drodze do finału ograł pan rywali z Radomia, Warszawy i Poznania. Spodziewał się pan łatwej przeprawy?
- Nie miałem najmniejszych problemów. Czekałem na walkę z Arkadiuszem Kułynyczem, który jest moim najgroźniejszym rywalem w reprezentacji w kategorii wagowej do 87 kg.
- W walce o złoto zmierzył się pan właśnie z doświadczonym i utytułowanym reprezentantem Olimpijczyka Radom, brązowym medalistą mistrzostw świata. Tutaj poprzeczka została zawieszona wysoko?
- Trzy dni przed startem w MP miałem sen, w którym walczyłem z tym przeciwnikiem. Śniło mi się, że wygrałem 8:0. Powiedziałem o tym trenerowi kadry. Byłem spokojny i pewny wyniku walki finałowej. Jak się okazało podczas finału, pomyliłem się o dwa punkty z typowaniem wyniku. Przed mistrzostwami Polski założyłem sobie, że jadę po złoto. Jak widać, plan wykonałem. To moje pierwsze mistrzostwo kraju wśród seniorów.
- Jest pan zaskoczony rozmiarami zwycięstwa - 8:2?
- Mogło być 8:0. Mała pomyłka sprawiła, że przeciwnik zdobył dwa punkty.
- Jeden z pańskich rzutów w finałowej walce oceniony został na cztery punkty, a Polski Związek Zapaśniczy uznał go za jedną z najpiękniejszych akcji mistrzostw Polski…
- Wykonałem tzw. rzut z wysoką amplitudą. Takie akcje są atrakcją dla kibiców, którzy je uwielbiają. Według przepisów oceniana jest za pięć punktów, otrzymałem za nią cztery. Cieszę się.
- W jednym z wywiadów powiedział pan: „Nie ma na świecie zawodnika, którego nie mógłbym pokonać”. To pana sportowa dewiza?
- Trzymam się tego. Zawsze wysoko stawiam sobie poprzeczkę. Do każdej walki podchodzę z nastawieniem na zwycięstwo. Nikogo się nie boję. W każdym pojedynku staram się zrobić wszystko, na co mnie stać, aby odnieść sukces.
- Jest pan mistrzem Polski i wzrosły pana szanse na wyjazd na wrześniowe mistrzostwa świata w Serbii. Będzie to pierwsza eliminacją do igrzysk olimpijskich Paryż 2024. Otwiera się przed panem życiowa szansa?
- Będę chciał ją wykorzystać. Rywalizuję z Arkadiuszem Kułynyczem o miejsce w reprezentacji. Podczas zawodów w kraju jest mniejsza szansa rywalizacji z najlepszymi. Dopiero na międzynarodowej arenie mamy większe pole do zaprezentowania w pełni swoich umiejętności. Rok temu, przed mistrzostwami Europy, trener kadry wybrał na wyjazd zawodnika z Radomia. To nie było miłe. Dlatego celem w mistrzostwach świata jest medal. Taki scenariusz będzie bardzo ważny w walce o miejsce na IO. Podczas MŚ walczymy o kwalifikację olimpijską. Kto ją wywalczy, ten raczej powinien reprezentować Polskę w Paryżu.
- Jak zatem wygląda dalszy harmonogram startów?
- Od 20 maja jadę z reprezentacją na 19-dniowe zgrupowanie do Sierra Nevada, w Hiszpanii. W lipcu czeka mnie Memoriał Władysława Pytlasińskiego, następnie turniej na Litwie. Potem już czas na mistrzostwa świata.