Pszczółka Start Lublin w środę o godz. 18.30 podejmie Falco Vulcano Szombathely. Podopieczni Davida Dedka wciąż czekają na premierowe zwycięstwo w europejskich pucharach.
Tylko niepoprawni optymiści przypuszczali, że zawodnicy Pszczółki Start Lublin w tym sezonie zawojują europejskie puchary.
„Czerwono-czarni” w poprzednich rozgrywkach zajęli drugie miejsce w Energa Basket Lidze. Do europejskiej elity trafili, bo mistrz Polski, Zastal Enea BC Zielona Góra, zrezygnował z występów w Koszykarskiej Lidze Mistrzów na rzecz gry w lidze VTB. Lublinianie skorzystali z okazji i po raz pierwszy w swojej historii trafili do europejskich pucharów. Ten sezon miał być nauką funkcjonowania w elicie i ciężko było oczekiwać, że będą odnosić sukcesy w konfrontacjach ze znacznie bogatszymi przeciwnikami.
W dotychczas rozegranych czterech spotkaniach w BCL, lublinianie tylko raz byli realnie blisko zwycięstwa. Miało to miejsce w pierwszej kolejce, kiedy Casademont Saragossa wygrał w hali Globus dzięki trafieniu równo z syreną D.J. Seeley’a. Podopieczni Davida Dedka mają jeszcze dwie szanse na poprawienie swojego bilansu w BCL. Pierwsza będzie w środę, kiedy podejmą Falco Vulcano Szombathely. Druga będzie miała miejsce 19 stycznia, kiedy pojadą do Saragossy.
Bez wątpienia dużo łatwiej będzie odnieść zwycięstwo w konfrontacji z Węgrami. W Szombathely Pszczółka przegrała 74:85, ale nie była zespołem zdecydowanie gorszym. Wicemistrzowie Polski mieli wówczas duży problem z powstrzymaniem siłowej gry przeciwników – rywale zdobyli zdecydowanie więcej punktów z pola trzech sekund, jak i po zbiórkach ofensywnych.
– Jesteśmy mądrzejsi o wiedzę zdobytą w trakcie pierwszego spotkania. Musimy przede wszystkim szybko wracać do obrony, bo zawodnicy Falco przenoszą piłkę do ataku w ekspresowym tempie. Musimy też dobrze zastawiać własną tablicę, bo tam nawet zawodnicy obwodowi atakują deskę. Pod tym względem są podobni do Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski, z którą przegraliśmy w sobotę. Zawodnicy Falco lubią grać dużo jeden na jednego i mają dobrych strzelców – charakteryzuje przeciwnika Damian Jeszke, skrzydłowy Pszczółki.
Warto wspomnieć, że koszykarze Falco mają, w przeciwieństwie do lublinian, jeszcze o co grać. W tym sezonie BCL wygrali już dwa spotkania i zachowują realne szanse na awans do najlepszej szesnastki. Aby je podtrzymać, muszą jednak wygrać w Lublinie. Wtedy najprawdopodobniej o losach ich awansu zadecyduje ostatni mecz z Niżnym Nowogrodem, który zostanie rozegrany 19 stycznia w Rosji.
Środowe spotkanie rozpocznie się o godz. 18.30. Z powodu ograniczeń epidemiologicznych drzwi hali Globus będą zamknięte dla kibiców. Fani mogą jednak obserwować rywalizację na antenie telewizji nsport.