Nieobliczalna Wisła Grupa Azoty po świetnym meczu w Olsztynie zagra u siebie ze Śląskiem II Wrocław (niedziela, godz. 18). Rywal teoretycznie powinien być łatwiejszy od Stomilu, ale nie raz na wiosnę Duma Powiśla pokazała, że miejsce przeciwnika w tabeli nie ma żadnego znaczenia, bo jest w stanie praktycznie z każdym wygrać, ale i zgubić punkty.
Wytypować ostatnio wynik meczu Wisły to prawie, jak trafić szóstkę w „totka”. Podopieczni Mariusza Pawlaka w tym roku w meczach z drużynami z czołowej ósemki tabeli wywalczyli 15 punktów na 18 możliwych. Wygrali derby z Motorem, pokonali u siebie Kotwicę Kołobrzeg, ale potrafili też ograć w gościach: Stomil czy KKS Kalisz.
Z kolei w sześciu meczach z resztą ekip uzbierali ledwie… trzy „oczka”. Co więcej, w starciach ze znajdującymi się w strefie spadkowej: Siarką, Garbarnią i Górnikiem Polkowice zdobyli ledwie punkcik. A teraz czeka ich właśnie mecz z kolejnym zespołem, który znajduje się pod kreską – Śląskiem II.
Ekipa z Wrocławia przegrała cztery z pięciu ostatnich meczów. Pełną pulę wywalczyła jedynie w pojedynku z GKS Jastrzębie (2:1). Na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu 2022/2023 traci do bezpiecznej strefy tabeli cztery „oczka”. A skoro „jedynka” ma też duże kłopoty w ekstraklasie, to można być niemal pewnym, że trener Krzysztof Wołczek nie będzie mógł liczyć na żadne posiłki.
Dobra wiadomość dla kibiców Dumy Powiśla? Na pewno wyjazdowa forma najbliższego przeciwnika, który w tym roku przegrał wszystkie swoje spotkania na stadionach rywali. Co więcej, w pięciu takich występach ma bilans bramkowy 3-10. Śląsk II wiosną wszystkie 12 punktów wywalczył u siebie i chyba nikt w Puławach nie wyobraża sobie, że przełamanie nastąpi akurat w niedzielę.
– Gramy na swoim boisku, stawka jest duża, jak powtarzam – trzy punkty. Miejsce, które mamy w tabeli pokazuje, że cały czas się liczymy w walce o pierwszą szóstką. Ja, cały sztab i przede wszystkim zawodnicy mają może nie marzenia, ale ambicje, żeby tak było na koniec rozgrywek. Z presją trzeba żyć i umieć sobie z nią radzić. Nie jest możliwe, żeby ściągnąć z piłkarzy presję, bo im bliżej meczu, tym adrenalina wzrasta, to jest normalne. Musimy jednak zrobić wszystko, żeby to nie przeszkadzało podczas gry. I zespół sobie z tym radzi – mówi Mariusz Pawlak.
A jak ocenia niedzielnego rywala, który znajduje się w strefie spadkowej? – W tabeli jest różnica punktowa między nami, a przeciwnikiem, ale nie ma klubu w tym roku, na drugoligowych boiskach, który odstaje. Faworyci, jak Polonia czy Kotwica miały problemy w niektórych spotkaniach. Robimy jednak to, co mamy zaplanowane i koncentrujemy się na sobie. Zawsze zwracamy uwagę na powtarzalność, to co przeciwnik robi w lepszych i słabszych fragmentach. Liczę na to, że zagramy na dobrym poziomie, wiem, że kibice liczą, żebyśmy powtarzali te mecze i my też chcemy. Wszystko rozstrzygnie się na boisku, a my na pewno podchodzimy do najbliższego spotkania z dużą wiarą – dodaje szkoleniowiec Wisły.