Bracia Krzysztofa Dylona z Lublina zginęli tragicznie w odstępie kilku miesięcy. Lekarze pobrali od nich wątrobę i nerki, ratując chorych ludzi.
- Nie miałem żadnych wątpliwości - mówi Krzysztof Dylon. - Nie wchodziłem w szczegóły, jakie narządy zostały od Jerzego i Janusza pobrane. Kto je dostał. To nie było ważne. Gdyby oni mogli w jakiś sposób dać znać, że się zgadzają, na pewno by się zgodzili. To byli dobrzy ludzie, choć mieli swoje słabości. Byłem z nimi blisko związany.
O braciach, ich śmierci, transplantacji Krzysztof Dylon opowie w piątkowym magazynie naszej gazety. W ramach akcji prowadzonej przez Dziennik Wschodni oraz inne gazety należące do grypy Media Regionalne wydrukujemy też deklarację zgody na pobranie narządów. Będzie brzmiała następująco: Moją wolą jest, by w wypadku nagłej śmierci moje tanki i narządy zostały przekazane do transplantacji, ratując życie innym. Informuję także, że o swojej decyzji powiadomiłem moją rodzinę i najbliższych, którzy w krytycznym momencie winni ją uszanować.
Taką deklarację należy podpisać i nosić przy sobie razem z dokumentami osobistymi. Naszą akcją chcemy pomóc polskiej transplantologii, która przeżywa zapaść. Dramatycznie brakuje dawców. Spada liczba przeszczepów. - Nie jest dobrze - mówi prof. Sławomir Rudzki, szef Kliniki Chirurgii i Transplantologii Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. - W tym roku przeszczepiliśmy chorym w Lublinie 15 nerek. W całym ubiegłym roku na koncie mieliśmy 40 takich przeszczepów. Afera z zatrzymaniem warszawskiego transplantologa oskarżonego o korupcję i zabójstwo zmieniła społeczne podejście.
Jak dodaje profesor, zdarzają się wręcz agresywne reakcje rodzin potencjalnych dawców. - Ich decyzja jest brana pod uwagę, chociaż zgodnie z prawem to nie rodzina zmarłego decyduje o przeszczepie, ale potencjalny dawca jeszcze za swojego życia - wyjaśnia. - Trudno odbudować polską transplantologię. Ale małymi kroczkami staramy się to robić.
Chociaż transplantacja narządów jest akceptowaną, także przez Kościół katolicki, metodą ratowania życia, aż 60 proc. polskich pacjentów z niewydolnością nerek umiera. Lista potrzebujących wydłuża się. Około 40 proc. chorych dializowanych czeka na dawcę ponad 5 lat. W kraju wykonuje się rocznie średnio 800 przeszczepów na 1800 oczekujących.