Przywrócenia do pracy domaga się w sądzie Aneta Stanisławek, była dyrektor miejskiego żłobka. W październiku władze miasta zwolniły ją dyscyplinarnie ze stanowiska. W toku jest też postępowanie prokuratury, która bada czy była dyrektor miejskiego żłobka przekroczyła swoje uprawnienia
Na Anetę Stanisławek poskarżyła się do prezydenta miasta część personelu żłobka „Skarbiec Skrzata”, zarzucając swojej przełożonej zastraszanie, poniżanie czy niejasne zasady przyznawania premii. Stanisławek z tymi zarzutami się nie zgadza.
- 23 września dowiedziałam się o skardze pracowników. Poproszono mnie o stawienie się na rozmowę do prezydenta. (...)Prezydent przeczytał fragment skargi. Byłam w szoku. Powiedziałam, że się z tym nie zgadzam. A pan prezydent odpowiedział, że albo się sama zwolnię albo zostanę zwolniona. Odmówiono mi wtedy wglądu w skargę. Poprosiłam o kilka dni zastanowienia. Ale dostałam tylko godzinę. Wyszłam i źle się poczułam. Poszłam do przychodni i dostałam zwolnienie lekarskie - relacjonowała we wtorek w sądzie pracy Aneta Stanisławek.
Na początku październiku władze miasta rozwiązały z nią stosunek pracy bez okresu wypowiedzenia.
- W ocenie mojej klientki przedstawione przyczyny zwolnienia są nieuzasadnione. Aby doszło do skutecznego rozwiązania stosunku pracy bez wypowiedzenia, musi wystąpić ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków, z winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa. A tutaj nie ma żadnej przesłanki. W ogóle nadużycia jakikolwiek podstawowych obowiązków nie dostrzegam - tłumaczy radca prawny Leszek Czapski pełnomocnik powódki.
W skardze którą wystosowało sześć pracownic żłobka pada m.in. zarzut odnośnie niejasnych zasad premiowania.
- Premie mają charakter motywacyjny i są przyznawane na podstawie zaangażowania pracowników - tłumaczyła Stanisławek. - Wydaje mi się, że skargę zainicjowała pani L. która została przyjęta do pracy w czerwcu. To konfliktowa osoba - zauważyła była dyrektor.
W uzasadnieniu zwolnienia pada także zarzut o wykorzystywanie pracowników żłobka na własny użytek, np. do przygotowywania wypieków. - Wszystko było odpłatnie, jedna z pań się tym zajmuje i zlecałam jej to prywatnie, po godzinach pracy - stwierdziła Stanisławek.
W sumie w uzasadnieniu było aż 9 punktów. - Moja klientka każdy z tych zarzutów zanegowała. Każdy jest niezasadny, w szczególności kwestia mobbingu czy zastraszania. Nikt wcześniej nie zgłaszał uwag dotyczących jej pracy, ani inspekcja pracy ani organ nadzorujący - zauważa Leszek Czapski.
- Do personelu zwracałam się zawsze w formie grzecznościowej. Nie podnosiłam głosu- podkreślała w sądzie była szefowa miejskiego żłobka.
Strona pozwana wnosi o oddalenie powództwa. - Mamy uzasadnione podstawy aby twierdzić, że stosunek pani dyrektor do pracowników i wykonywanych czynności nie był taki jaki powinien być osoby na takim stanowisku - podkreśla radca prawny Aleksandra Włodarczyk pełnomocnik strony pozwanej czyli żłobka. - Powołaliśmy świadków, którzy będą w stanie potwierdzić przyczyny zwolnienia. To osoby które bezpośrednio pracowały z panią Stanisławek i które nie dawały sobie psychicznie rady w kontaktach z nią. Pani dyrektor zastraszała te osoby i powodowała, że dzisiaj mają problemy psychologiczne - zaznacza Włodarczyk z kancelarii Jedliński i Wspólnicy.
Po wysłuchaniu Anety Stanisławek, sędzia Waldemar Bańka postanowił odroczyć rozprawę do 23 lutego. Wtedy ma być przesłuchanych ponad 20 świadków, m.in. prezydent Dariusz Stefaniuk.
Obecnie, miejskim żłobkiem kieruje wybrana w konkursie Agnieszka Kulicka. Poza tym, w toku jest też postępowanie prokuratury, która bada czy była dyrektor miejskiego żłobka przekroczyła swoje uprawnienia. Śledztwo wszczęto m.in. na podstawie skargi pracowników, którą przekazały władze miasta.