Chełmska prokuratura odwiesiła śledztwo wobec Marka K., jednego z 23 uczestników sławetnego skoku na magazyn Izby Celnej w Chełmie. W kwietniu 2005 r. łupem rabusiów padły pochodzące z przemytu papierosy, warte 4,5 mln zł.
Dlatego za oboma mężczyznami został wystawiony europejski nakaz aresztowania. Dwóch innych uczestników skoku wciąż poszukiwanych jest na terenie kraju.
– Pochodzący z Sawina Marek K., sam się ujawnił. Wystąpił do Sądu Okręgowego w Lublinie o wydanie mu listu żelaznego – mówi Mariusz Koszuk z chełmskiego Ośrodka Zamiejscowego Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
– Sąd uzależnił to od wpłacenia przez niego 30 tys. zł tytułem poręczenia majątkowego. Pieniądze wpłynęły i dzięki temu po trzech latach mogliśmy odwiesić śledztwo. Nie zagrożony aresztowaniem Marek K. gotów jest zeznawać.
Wśród 19 wcześniej zatrzymanych są prowodyrzy zorganizowanej grupy przestępczej, która obrabowała magazyn. Wpadł także szef chełmskich celników, który ściśle z nimi współpracował. Między innymi przekazał im służbowe mundury i kody do alarmów.
Dzięki temu "przebierańcy” mogli podjechać pod magazyn dwoma ciężarówkami i przez kilka godzin, przez nikogo nie niepokojeni, przeładowywać towar do samochodów. Byli tak wiarygodni, że pracownicy firmy, która wynajmowała celnikom magazyn, użyczyła im nawet swojego wózka widłowego.
Mieli też czas zatrzeć za sobą ślady, skoro gospodarze obiektu zorientowali się, że zostali okradzeni dopiero po kilku dniach.
Za przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej oraz udział w kradzieży z włamaniem Markowi K. grozi kara do 10 lat więzienia. List żelazny przestanie go chronić, kiedy zostanie skazany prawomocnym wyrokiem.
Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej
Tam, gdzie to konieczne, jest dodatkowo ochrona fizyczna. Obowiązują też ścisłe procedury wejść do takich pomieszczeń osób postronnych, w tym funkcjonariuszy celnych nie zatrudnionych na stanowisku magazyniera, ale np. przyjeżdżających po odbiór towaru do zniszczenia.