Wnuk bohatera książki opowiada: "Mój dziadek miał siedemnaście lat, kiedy poznał Louise Janvier. Lubię wyobrażać go sobie jako bardzo młodego człowieka, który wiosną 1918 roku przywiązuje do roweru walizkę ze wzmocnionej tektury i na zawsze opuszcza dom ojca w Cherbourgu”.
Bo przecież od jazdy rowerem zaczęła się miłość, która przetrwała wbrew wojnie, konwencjom, oddaleniu i czasowi.
To niezwykła książka. Romans? I tak i nie. Książka o miłości na pewno, albo raczej z miłością w tle. Rozczarują się ci, którzy sięgną po nią w nadziei na erotyczne sceny i drżących z pożądania bohaterów. Choć może nie warto uprzedzać, bo przecież mimo braku tych zmysłowych przypraw ta opowieść wciąga, chce się ją czytać i naprawdę nie żałuje się czasu poświęconego tej historii.
Bohaterowie są bardzo zwyczajni. Nie żadne tam sfery ani majątki. Ot, młody chłopak opuszcza rodziców i jedzie trzy dni rowerem do miasteczka w którym ma podjąć pracę. Po drodze mija dziewczynę, w której od razu się zakochuje. A przecież jej nie zna. Wkrótce jednak spotkają się raz i drugi. Później już częściej, ale co to za spotkania – żadne tam łóżko i seks, nic z tych rzeczy. Trwa I wojna światowa i mają pecha znaleźć się w miejscu w które trafia bomba. Każde z nich myśli, że drugie nie żyje.
Mija ładnych parę lat. On wyjeżdża do pracy w Paryżu, tam się żeni, żona właśnie spodziewa się drugiego dziecka. Któregoś dnia w wagonie metra jadącego w przeciwną stronę, zauważa ją. Ona za chwilę jego też. Jak się znaleźć? I to się w końcu zdarza…
Wkrótce przyjdzie II wojna światowa. On spotka pewnego kloszarda i będzie to spotkanie bardzo ważne, ona znów zniknie z jego życia.
Jak to się skończy?
O czym więc jest ta opowieść? O poszukiwaniu – siebie nawzajem, swoich uczuć, swoich rąk. To powieść o lojalności i uczciwości, i o tym, że miłość się nie starzeje.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl