Jest coś pociągającego w kryminałach, w których bohaterem jest zmęczony komisarz. Przypomnijmy sobie, że takim właśnie był Maigret stworzony przez Simenona. Albo było mu za zimno, albo za gorąco, a zawsze był zniechęcony, zmarnowany i marzył o emeryturze.
Właśnie nadeszły wakacyjne upały. Komisarz Brunetti "…spoglądał przez okno w nadziei, że ktoś wejdzie do gabinetu i wyleje mu na głowę wiadro zimnej wody, że spadnie deszcz albo zostanie żywcem wzięty do nieba i w ten sposób ucieknie od upału uwięzionego w jego biurze i ogólnego, sierpniowego przygnębienia panującego w Wenecji”.
Nic takiego się nie stało, bo do gabinetu wszedł kolega komisarza, który opowiedział mu o niezwykłym zainteresowaniu swojej ciotki astrologia i o tym, że wybiera on z bankowego konta coraz więcej pieniędzy.
Właściwie to nie jest sprawa dla Brunettiego. Ot, porozmawiali sobie, ale i tak komisarz obiecał pomoc.
Wszyscy rodacy jechali na urlop, rodzina komisarza też wkrótce wyruszyła. Komisarz wraz z rodziną już zapakował się do pociągu wiozącego ich na wymarzone wakacje. Jednak po czterech godzinach podróży odebrał telefon – popełniono morderstwo. Brunetti wraca do rozpalonej Wenecji.
Czy sprawa ciotki kolegi, sprawa pewnego woźnego sadowego i morderstwo maja z sobą coś wspólnego?
Znakomicie się czyta kryminał, w którym jest już to o jedzeniu, już to o problemach rodzinnych i współpracownikach idiotach, wreszcie komisarz staje się nam bliski i życzymy mu sukcesu.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl