Po wojnie mieszkał w Łodzi i w Warszawie, w 1967 roku, niemal w przededniu wydarzeń marcowych wyjechał z Teatrem Żydowskim na tur-nee do USA i tam już został.
W jego twórczości wciąż powraca pytanie – jak żyć, gdy umarło wszystko, co trzymało człowieka przy życiu. Jak poradzić sobie z przeszłością – zapomnieć o niej, czy pielęgnować nie gojące się rany? Przecież on, jak wielu spośród ocalałych, nie znajduje na to jednoznacznej odpowiedzi. Ale Grynberg przynajmniej może "wyrzucić” to z siebie, pisząc.
Właśnie po książkach, które o tym wszystkim opowiadały, dostaliśmy coś bardzo osobistego – pamiętnik Grynberga, a raczej wybór zapisów z lat 1954–2010. Są w nim jego listy i polemiki, relacje z wydarzeń w kraju i później z tych w USA, gdzie zamieszkał. On sam zauważa: "o paru bolesnych przeżyciach, o których wolałbym milczeć, piszę tu tylko z obawy, że ktoś inny mógłby to zrobić”.
Napisał też w grudniu 1967 roku już w Beverly Hills: "”Pochodzę z Europy Hitlera i Stalina. Uciekłem z Europy Gomułki i Moczara i nie chcę być więcej Europejczykiem. Europa zmarnowała życie moje, moich rodziców i dziadków, i pół mojego – to dosyć. Miałem okazję uciec w 1959, 1963, 1965 i jeszcze w kwietniu tego roku, gdy pojechałem do Genewy po Nagrodę Kościelskich. Nie uciekłem, bo nie musiałem. Teraz muszę, bo ja nie od komunistów uciekam – z nimi radziłbym sobie jak inni – ale od antysemitów”.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl