Czy tak jest rzeczywiście nie wiem, bo serialu nie oglądałam. Książkę przeczytałam jednak od deski do deski.
Fabuła jest prosta - na całym świecie dochodzi do serii brutalnych ataków zwierząt na ludzi. Lwy w ogrodzie zoologicznym w Nowym Jorku zabijają swojego opiekuna. W Kenii spokojny dotychczas słoń miażdży swojego trenera.
W Botswanie dzikie koty mordują mieszkańców całą wioskę. Co dziwne, we wszystkich tych przypadkach atakują samce, a nie samice. I tylko jeden człowiek próbuje przekonać naukowców i polityków, że atak jest zmasowany i może się doprowadzić do zagłady ludzkości.
Treść zaskakująca więc nie jest, zwrotów akcji w niej nie ma, ale napisana jest z nerwem. Czytałam ją wprawdzie bez strachu, ale kiedy odłożyłam już książkę ucieszyłam się, że u mojego boku leży kocica, a nie kot. W sumie, nigdy przecież nie wiadomo....