Noir sur Blanc
Pisze eseje podróżnicze (i nie tylko), pisze także i to: "Moja Polska – to Giedrojc, Gombrowicz i Miłosz, którego czytam co rano, aby nie zgubić języka, Chopin i Stańko, i grupa Breakout, pod którą tańczymy z Martuszą, moja Polska to parę pejzaży, które oglądam nocami we śnie i powitanie "Szczęść Boże” nawet, jeśli go nie ma. Moja Polska to garstka przyjaciół, co się nie dali zwariować, i kilku wariatów gwarantujących jako taką normalność. Takiej Polski chce nauczyć Martuszę,…”
Zamieszkał w Pietrozawodsku nad jeziorem Oniego i pisze, jak miasto przegląda się w jego lustrze. Opowiada o jego historii prawdziwej i tej, która wylęgła się z fantazji jednego z pisarzy, o niezwykłych dziejach pomnika Piotra I i o tym, co kiedyś sam odpowiedział pani profesor Akademii Muzycznej o swoim pisaniu, że "pisze jak chodzi, niespiesznie… To proza nie dla miłośników bystrej jazdy i migotliwych obrazków”.
W tej części książki, którą zatytułował "Mielone karibu” opowiada on swojej wyprawie na Labrador śladami White'a – tysiące kilometrów autem i promami. To spełnienie jego chęci skonfrontowania własnych doświadczeń z tej podróży, całkiem współczesnych z tym, czego doświadczał Kenneth White.
Wreszcie z niejaką ulgą wraca do Rosji, "do siebie”. Pisze trzecia część tej książki – "Zazierkale” w formie dziennika. Codzienność, przemyślenia, krajobrazy, uwagi o literaturze, ludziach. Jak sam mówi, dziennik pozwala skakać z tematu na temat i on to robi, i to mu odpowiada.
To przedziwna książka, czasami denerwująca, czasami porywająca taka, którą jeśli odłożysz, to za chwilę musisz znów po nią sięgnąć.