"Uśpienie" Zaborowskiej to powieść dynamiczna, z pomysłem i rozmachem. Powiedziałabym nawet - skandynawskim rozmachem, chociaż umocowana w polskiej rzeczywistości.
W sprawę bardzo mocno angażuje się dyrektor szpitala, doktor Artur Maciejewski, który podkochiwał się w lekarce. Rozpoczyna prywatne śledztwo mające go doprowadzić do mordercy. I, jak to w życiu bywa, drogi Maciejewskiego i Krawiec szybko się przecinają, a tych dwoje zaczyna ze sobą współpracować. Nie jest to współpraca usłana różami, gdyż doktora i policjantkę różni wszystko; począwszy od charakterów i temperamentów, wartości, na podejściu do życia skończywszy. Ale tym ciekawsza jest obserwacja, jak między nimi iskrzy, a zawodowa relacja przeradza się w osobistą więź.
Tymczasem prosta na pierwszy rzut oka sprawa (z punktu widzenia śledczych) mocno się komplikuje. Czy rzeczywiście wystarczy schwytać Lasotę, by rozwiązać zagadkę brutalnego morderstwa? Kolejni bohaterowie i nowe wątki, które dotykają także odległej przeszłości, sprawiają, że w tej łamigłówce jest znacznie więcej znaków zapytania. W dodatku mamy następne ofiary i nic nie wskazuje na to, by zabójca chciał na tym zakończyć. To, co miało być dla Julii Krawiec wyłącznie "sprawą do rozwiązania" gwałtownie wkracza w jej osobiste życie. Akcja przyspiesza, napięcie rośnie z każdą stroną powieści, emocje, których doświadcza policjantka, udzielają się czytelnikowi... Jest tak, jak w dobrym kryminale być powinno; dynamicznie, mocno, zaskakująco.